Myślę o protekcji ze strony ponadlokalnych polityków, czyli posłów i senatorów. Sierpc i szerzej - region sierpecki - nie wykreował jak dotąd własnego posła czy senatora. Naprawdę nieistotna jest przynależność polityczna takiego posła czy senatora: najważniejsze, że został "wykrzesany" świadomie oddanymi głosami miejscowej społeczności. Przypominam, że w czasach PRLu Powiat Sierpecki miał do 1975 roku prawo do jednego posła. Rotacyjnie był to ktoś z PZPR, ZSL i SD. W Sierpcu żyją dwaj posłowie "z tamtych lat". Romuald Stopiński i Antoni Jankowski. Obaj panowie, tak jak potrafili, wykorzystali mandat poselski dla załatwienia spraw sierpeckich. Dla przykładu: gdyby nie Antoni Jankowski - browaru w Sierpcu mogłoby nie być.
Należy mieć to na uwadze, że dynamiczny, odważny parlamentarzysta potrafi wydatnie pomóc społeczności, która go wybrała.
Po zmianie ustroju w 1989 roku Sierpc wybiera posłów i senatorów, których związek z Ziemią Sierpecką jest dość luźny. Gdybyśmy spojrzeli na obecnych parlamentarzystów, to należałoby skonstatować, że świadczona przez nich pomoc dla naszego miasta jest dość skromna. Posłance Marii Zółtowskiej (AWS) zawdzięczamy pieniądze na remont skarpy klasztornej, senatorowi Zbigniewowi Kruszewskiemu (SLD) starania o utworzenie filii SGGW w Sierpcu, posłowi Andrzejowi Piłatowi (SLD) nieudane jak dotąd starania o założenie w Pawłowie hodowli ryb morskich. Senator Adam Struzik (PSL) nie interesuje się Sierpcem, więc nic mu nie zawdzięczamy.
Trzeba wiedzieć, że wszystkie te postaci ze świata politycznego są silnie związane z Płockiem i interesami tego miasta i regionu. Interesy Płocka nie były i nie są tożsame z interesami Sierpca i Powiatu Sierpeckigo. Słowem: Sierpc nie może liczyć na znaczącą protekcję ze strony posłów i senatorów wybranych do parlamentu z terenu b. województwa płockiego.
W najważniejszej strategicznie dla Sierpca sprawie, jaką jest przebieg trasy szybkiego ruchu nr 10, burmistrz Marek Kośmider jest dosyć samotny. Prędzej wesprze go poseł Koźlakiewicz (AWS) z Ciechanowa czy burmistrz Brodnicy Leon Krysiński (SLD) niż politycy z b. województwa płockiego.
Wnioski z tego takie, że (1) Sierpc w chwili obecnej musi szukać realnych
sojuszy politycznych poza kręgiem polityków płockich oraz (2) Sierpc i Powiat
Sierpecki powinien do najbliższych wyborów parlamentarnych dojrzeć do tego, aby
mieć własnego posła czy senatora.
Miasto musi się promować. Promocja miasta to najprościej mówiąc nagłaśnianie na różne sposoby hasła "Sierpc". Co do tego panuje powszechna zgoda. Promocję robi się poprzez finansowanie z budżetu miasta Miejskiego Klubu Sportowego "Kasztelan", bo jest nadzieja, że sukcesy naszych piłkarzy rozsławią miasto. Promocję robi się przez organizację występów zespołów ludowych "Kasztelania" i organizację Ogólnopolskich Plenerów Plastycznych. Promocję robi się poprzez wypożyczanie plenerów skansenowskich do filmów typu "Ogniem i mieczem" oraz "Pan Tadeusz". Promocję robi się poprzez udział w wystawach gospodarczych, poprzez wydawanie gazetek, albumów, ulotek i pocztówek, poprzez utrzymywanie strony w Internecie.
Promocja kosztuje. Skoro kosztuje, a jest niezbyt skuteczna, to należy zastanowić się nad zwiększeniem jej skuteczności. Nie musi to oznaczać jedynie mechanicznego zwiększania ilości pieniędzy na promocję, ale przede wszystkim innego ich wydatkowania.
Weźmy sierpecki sport. Powszechnie uważa się, że miasto wielkości Sierpca powinno przejawać ambicje sportowe. Pytanie, czy musi to być piłka nożna, w której dojście do sukcesów, powiedzmy w II lidze, jest poza finansowymi możliwościami miasta. W tej sytuacji czy nie słuszniej byłoby przestawić się z piłki na pływanie. Miasto ma basen pływacki i jest to argument za tym, aby nastawić się na sportowe wykorzystanie tego obiektu. Wymagałoby to jednak zmiany myślenia wśród radnych miejskich i we władzach "Kasztelana". Gdyby się udało niektórym wpływowym radnym zmienić pogląd, że basen na równi z boiskiem piłkarskim jest budowlą sportową ideologicznie słuszną, promocja miasta przez sport nabrałaby tempa. Musiałby ożywić się też kierownik basenu, który przez cały miniony rok szkolny zdobył się na zorganizowanie tylko jednych jedynych zawodów pływackich z okazji Dnia Dziecka.
Jest dużym osiągnięciem miasta zarówno "Kasztelania" jak i Plener Plastyczny. Wszyscy jednak widzą, że imprezy te medialnie są za słabo sprzedane. "Kasztelania" nie miała wejścia do "Wiadomości" czy "Panoramy", co świadczy o niedostatecznej sile przebicia lokalnego układu. Skoro imprezy te są jednak znane i nabierają rozpędu, należałoby pomyśleć o połączeniu ich z rodzajem wystawy gospodarczej ph. "Sierpc Expo 2000". Należałoby zrobić jeszcze większą imprezę z zaproszeniem władz politycznych i przedsiębiorców. Dla przykładu podaję tegoroczne "Broexpo 99" zorganizowane w czerwcu w Brodnicy.
Jeszcze nie jest za późno, aby skonsumować na wyższym poziomie fakt kręcenia w Skansenie "Ogniem i mieczem" oraz "Pana Tadeusza". Co stoi na przeszkodzie, aby w Sierpcu zrobić fetę z udziałem artystów na wzór corocznej "Parady gwiazd" w Międzyzdrojach. Medialnie dobrze by się to sprzedało.
Podsumowując: pozytywna promocja Sierpca może być robiona intensywniej
i skuteczniej. Do tego niepotrzebni są posłowie i senatorowie. Do tego
potrzebna jest wola lokalnych elit, które powinny się pozbyć wzajemnych uprzedzeń
i przyjąć kierunek myślenia perspektywicznego o dobru miasta. Sierpc jest
zbyt biedny, aby prowadzić swą promocję byle jak.
Pisząc to, myślę nie tylko o "nowych", "zewnętrznych" pieniądzach, ale także o lepszym wykorzystaniu tych pieniędzy, które są w posiadaniu mieszkańców miasta. Posłużę się przykładem, który w mojej ocenie ma swoją bolesną wymowę. Rada Miejska II kadencji skutecznie uniemożliwiła sprzedaż działki gruntu na osiedlu Niepodległości pod budownictwo wysokie, wyznaczając absurdalną cenę 200.000 zł. Po pewnym czasie grunt ten odebrał miastu były właściciel. Miasto więc nie zarobiło i zahamowało rozwój budownictwa wielorodzinnego na jedynym całkowicie uzbrojonym terenie w Sierpcu. Rada Miejska uniemożliwiła więc mieszkańcom wydanie ich własnych pieniędzy na zakup mieszkania w blokach. A przecież ludzie ci daliby zarobić firmom budowlanym, czyli przyczyniliby się do przynajmniej okresowego ożywienia na rynku pracy. Zamiast stwarzać możliwości dla budownictwa wielorodzinnego, Rada Miejska wznosi ze środków budżetowych budynek komunalny. Przykład ten pokazuje, jak niekompetencja grupy radnych prowadzi do decyzji szkodliwych dla miasta.
Mieszkańcy Sierpca nie kryją w rozmowach niepokoju, że rynek pracy w Sierpcu kurczy się, przybywa bezrobotnych. Młodzież ucieka, bo brak w mieście perspektyw. W mieście brakuje stanowisk pracy. Miasto potrzebuje zastrzyku kapitału, który poruszyłby produkcję i usługi. W Sierpcu inwestuje spółka "Olewnik" i to jest bodaj koniec listy inwestorów. Prawdę mówiąc, trudno jest liczyć na kapitał polski.
W I połowie lat 90-tych Sierpc był penetrowany przez różne firmy związane z przetwarzaniem żywności, ale Sierpc był nieprzygotowany jako miejsce inwestycji: brak ciepła, brak gazu, brak uzbrojonych terenów z dobrym dojazdem. Firmy poszły tam, gdzie było łatwiej. Później kapitał zagraniczny lokował się w specjalnych strefach ekonomicznych i faktycznie pozostaje w nich do dziś. Unia Europejska wymusi na Polsce likwidację specjalnych stref ekonomicznych i to stwarza dla miast typu Sierpc nową szansę. Infrastrukturalnie Sierpc jest dzisiaj na przyzwoitym poziomie.
Uważam, że oferta gospodarcza Sierpca powinna być zaadresowana do konkretnego środowiska dysponującego pieniędzmi. Myślę o Żydach. Mieszkali w Sierpcu 500 lat, ale niewiele po nich zostało: kirkut i "księga Gongoły", czyli wydany w Tel Avivie w 1959 roku po hebrajsku tom wspomnień Żydów sierpeckich.
Nieżyjący już Żyd Leon Gongoła, sierpecki piekarz mieszkający w Nowym Jorku, przekazał "księgę" do Muzeum Wsi Mazowieckiej.
Uważam, że podobnie jak Płońsk 10 lat temu Sierpc powinien zrobić gest w kierunku środowisk żydowskich. W Płońsku gest ten zaowocował fabryką Forda.
Nie namawiam do tego, aby remontować na nasz koszt cmentarz żydowski, bo byłoby to przedsięwzięcie bardzo kosztowne. Warto jednak zastanowić się nad tym, czy by nie przetłumaczyć "księgi Gongoły", wydać ją na koszt miasta i zrobić przy tej okazji promocyjną imprezę.
Ze swojej strony zgłaszam gotowość współpracy: mogę dopilnować spraw związanych z tłumaczeniem i wydaniem "księgi Gongoły". Potrzebnych jest jednak trochę pieniędzy oraz klimat, że warto tę sprawę spożytkować dla dobra miasta.
Zdzisław Dumowski