Leon Gągoła (Lejba Gongola)
Jestem Żydem - mówi patrząc badawczo zza podwójnych szkieł. - Ale jednocześnie wielkim miłośnikiem Polski oraz przyjecialem jej dobrego i wielkiego narodu - podkreśla mocno.
Niewysoki, lekko pochylony, ma 72 lata, choć wygląda na więcej, Poobijany na twarzy, z siniakiem pod lewym okiem.
- Coraz częściej tracę równowagę i przewracam się. Lekarze twierdzą, że to choroba Parkinsona, skutek pobytu w obozach w Oświęcimiu i Brzezince - szybko usprawiedliwa swój wygląd Leon Gongola, po żydowsku Lejba Gągoła, od 1949 roku obywatel amerykański z Nowego Jorku.
Odkrywa lewe ramię z wytatuowanym numerem 78389. Poniżej doskonale widoczny niebieski trójkąt identyfikujący Żyda.
Na widok tego numeru inni oświęcimiacy zdejmują czapki z głów - mówi nie bez dumy Gągoła - Rozumie pani, że taki niski.
Piekna wolność w Sierpcu
Twierdzi, że urodził się dwa razy. Pierwszy raz w Sierpcu 23 marca 1923 r. Matka zajmowała się handlem, prowadziła tzw. sodziarnię, czyli sklep ze słodyczami, owocami i napojami. Ojciec był sierpeckim czapnikiem.
- Moja pięcioosobowa rodzina, w tym dwie siostry, mieszkała w jednej dużej izbie - opowiada. - Pomimo, iż żyliśmy nędznie i nigdy nie miałem dość jedzenia, a całe lato chodziłem boso, to swoje pierwsze 16 lat wspominam najmilej.
Jego rodzinny Sierpc z młodości to 10 tysięcy mieszkańców, w tym 800 rodzin żydowskich, liczących w sumie 3900 osób, to trzy synagogi, sześć bożnic i dwie akademie talmudyczne. Była też publiczna szkoła polsko-żydowska z przedszkolem, hebrajska szkoła religijna dla dziewcząt i państwowe gimnazjum dla Żydów. Funkcjonowało także kilka bibliotek oraz towarzystw kulturalnych i hebrajskie szkółki religijne dla najmłodszych, tzw. chedery.
- Uczęszczałem do jednej z nich - wspomina z rozrzewnieniem Gągoła - Żyliśmy spokojnie u boku naszych sąsiadów Polaków, cieszyliśmy się wolnością.
Ukończenie hebrajsko-polskiej szkoły powszechnej było ostateczną granicą jego edukacji.
- Formalnej, gdyż począwszy od dziesiątego roku życia studiowałem Talmud, co czynię do dziś. Zawsze jednak marzyłem, aby ukończyć uniwersytet i zostać nauczycielem.
Getta i ucieczka
Doskonale pamięta pierwsze getto w Sierpcu. Pięciuset mieszkańców skupionych na małej powierzchni. Pozbawionych prawa odprawiania modłów, pędzonych rano do pracy, niedożywionych.
Już wtedy poznał dobre serce Polaków.
- Wspomagali nas wówczas tylko okoliczni chłopi, którzy z narażeniem życia dostarczali do getta żywność - opowiada żywo, inteligentnie. Często zbyt szybko i niewyraźnie.
- A może będziemy rozmawiać po angielsku, niemiecku albo hiszpańsku - pyta wesoło, dorzucając, że zna "siedem języków rozmaitych".
W środę, 8 listopada 1939 roku, rodzinę Gągołów Niemcy zapakowali wraz z innymi Żydami do wagonów. Podczas postoju pociągu w Nowym Dworze udało im się zbiec. Schronienie znaleźli w stolicy, ale nie na długo. W październiku 1940 roku ponownie trafili za mury, tym razem do getta warszawskiego. Tam zginęli ojciec i starsza siostra.
- Ja uciekłem. Na rogu ulic Leszno i Śladnej. Matka wysłała mnie, kiedy był tam największy ruch.
I znów pomogli Polacy. Najpierw warszawianin w szarym ubraniu, potem mieszkaniec znad Narwi, a następnie z okolic Legionowa, Płońska, Mławy.
- Choć w żadnym z okupowanych krajów, tak jak w Polsce, Niemcy nie stosowali kary śmierci, Polacy chronili mnie, dożywiali - szczególnie to dziś docenia.
Niemcom sprzedał go jednak inny Żyd. Za 200 dolarów, do obozu w Nosarzewie, gm.Szydłowo w Ciechanowskim. Stamtąd po pięciu miesiącach trafił prosto do obozu zagłady Oświęcim-Brzezinka.
Numerem przez dwa i pół roku
Oświęcim-Brzezinka, piatek rano, 27 listopada 1942 roku. Wjazd do bramy głównej obozu Auschwitz II-Birkenau. Pierwsza selekcja, w trakcie której esesmani ponad 70 proc.transportu, głównie kobiety, dzieci, kalekich i chorych, kierują od razu na śmierć. Specjalną bocznicą kolejową wprost do komór gazowych.
- Mnie skazano na wyniszczającą pracę. Żydek z Belgii na zlecenie esesmanów wytatuował mi gwiazdę Dawida oraz numer 78389. To cud, że żyję - chwila zadumy. Milczymy. - Za każdym razem kiedy odwiedzam Oświęcim, szczypię się w policzki i sprawdzam, czy ja naprawdę przeżyłem to piekło - mówi dalej, uśmiechając się trochę smutno, trochę radośnie.
W tym roku, na przełomie października i listopada, czyli po 50 latach od wyzwolenia, też odwiedził Polskę. Z przyjaciółmi z Polski przypomniał sobie Sierpc, Ciechanowskie, Warszawę, a przede wszystkim Oświęcim i Brzezinkę, gdzie po 2,5-rocznym pobycie zna na pamięć każde miejsce. O każdym z nich można napisać osobny reportaż.
- W przetrwaniu obozów śmierci pomógł mi tym razem Hans Miller. Anioł, chyba jedyny spośród 20 milionów Niemców! Po zdobytych na froncie ranach traktował on Żydów jak ludzi, a nie jak numery.
Hans Miller wybrał Leona Gągołę w Brzezince, wraz z 200 więźniami, wśród nich 54 Żydów, do szkoły budowlanej. Żyd z Sierpca nauczył się murarki, tynkowania, malowania. Do dziś istnieje w obozie krematorium nr 1, które budował ze swym pomocnikiem Tadkiem. Chłopak robił szamot i podawał do wnętrza pieca, które wykonywał Gągoła.
- W takim piecu, tylko że w Majdanku, spalono na popiół, czyli po żydowsku na asz, moją matkę, młodszą siostrę oraz jej 20-miesięczne dziecko. Zostałem na świecie sam. - Były numer 78389 wybucha płaczem.
- Dlaczego oni tak nas nienawidzili? - szlocha. - Co my Żydzi tym Niemcom zrobiliśmy? Nie mieliśmy własnego kraju, armii, nie prowadziliśmy z nimi wojen, byliśmy wiernymi obywatelami Polski. To nasz naród wydał na świat Mojżesza i Jezusa. A oni zakatowali i spalili w Oświęcimiu ok.1,5 mln bezbronnych kobiet, dzieci i mężczyzn, głównie żydowskiego pochodzenia. Dla mnie zawsze pozostaną narodem barbarzyńców i wandali.
Drugie narodzenie
Murarką zajmował się do końca wojny. Od 29 lutego 1945 roku, już poza obozem koncentracyjnym, bo w Gliwicach i pod Monachium. To tam, w Bawarii, w czwartek 27 kwietnia 1945 roku przyszło wraz z armią amerykańską upragnione wyzwolenie.
- W tym dniu urodziłem się po raz drugi - wyznaje.
Nowe życie zaczęło się dla 23-letniego Leona 27 października 1946 r., kiedy to w Bawarii poślubił piękną Marię. Też polską Żydówkę, rodem z Chęstochowy. Młodzi Gągołowie przebywali w Niemczech, utrzymując się z handlu na czarnym rynku. W listopadzie 1949 roku dopłynęli do Stanów Zjednoczonych. Dzięki pomocy rodziny jego ojca zamieszkali w Nowym Jorku. Gągoła podjął pracę jako piekarz, żona zajmowała się domem.
- Po 40 latach szczęśliwego małżeństwa dorobiłem się czworga dzieci, 23 wnucząt oraz jednego prawnuka - cieszy się Gągoła.
Sentyment do Sierpca i Polski
Pomimo iż w Sierpcu nie pozostał nikt z rodziny ani jego żydowskiego narodu, Gągołę ciągnie do rodzinnej ziemi. W ostatnich latach, będąc już na emeryturze, przyjeżdeża do Polski nawet trzy razy w roku. Chętnie wraca do swego ubogiego, ale szczęśliwego dzieciństwa, jak też do miejsc budzących bolesne wspomnienia. Potwarza wszystkim, że większość pionierów i fundatorów państwa Izrael wywodziła się z polskich miast: Sierpca, Płońska, Lipna, Płocka i Wyszogrodu. Nad Wisłą ma licznych przyjaciół - Polaków.
- Marzę, abym mógł spocząć na zawsze w swej rodzinnej ziemi - wyznaje cicho. - Może będzie to w Sierpcu możliwe?
Częste jego wizyty w Sierpcu doprowadziły niedawno do uporządkowania i ogrodzenia sierpeckiego cmentarza żydowskiego. Kirkut i rozsypująca się cmentarna kaplica to jedyny ślad po judaizmie w tym mieście. Dzięki żydowskiemu emigrantowi do sierpeckiego muzeum trafiła też "Księga pamiatkowa gminy żydowskiej Sierpca", wydana 17 lipca 1981 r. w Tel-Avivie.
Leon Gągoła, Żyd z Sierpca, wielokrotnie zabierał głos w międzynarodowych dyskusjach na temat judaizmu. Opublikował w sumie ok.60 artykułów w prasie światowej. Za swą aktywność, oryginalne przemyślenia o konsekwencjach hitleryzmu, za zrozumienie historii Polski oraz stosunków polsko-żydowskich, został uhonorowany, odznaką "Amicus Poloniae".
W jednej ze swych publikacji, wydanej w sześciu językach w 1973r ( "Polska" nr 10), zdecydowanie skrytykował stawianie znaku równości pomiędzy Polakami i Niemcami w stosunku do jego narodu, czynione niekiedy przez niektórych Żydów. Pisał: "Jest to porównanie przestępczego napastnika z ofiarą napaści (...) Polacy uczynili więcej dla nieszczęsnych Żydów niż jakikolwiek naród w Europie okupowanej przez nazistów (...) My, Żydzi, musimy być świadomi, że mieliśmy trzy najlepsze okresy w ciągu minionych 2500lat: w Babilonie (od V wieku p.n.e. do V wieku n.e.), w Hiszpani (500-1492) oraz w Polsce (od czasów Bolesława Chrobrego w XI w aż do piątku 1 września 1939 roku)".
Wspomnienia Leona Gągoły spisała Teresa Kaczorowska
Na podstawie tekstu zamieszczonego w "Gazecie Wyborczej" ("Gazeta na Mazowszu") 20 listopada 1995 roku nr 269