Zbliżamy się do kresu XX wieku. Ogarniam ten wiek pamięcią - refleksyjnie i beznamiętnie, z pozycji prawie horyzontalnej. To znaczy z dołu, jako zwykły zjadacz chleba, nie biorący odpowiedzialnie udziału w wydarzeniach tego wieku. Ale jako bezpośredni i pilny obserwator, wyciągający wnioski, nie idące często w parze z ówczesnymi i współczesnymi opiniami, poglądami i ocenami. Dziś jestem człowiekiem wolnym od wszelkich zależności służbowych, politycznych, a nawet rodzinnych. Od uprzedzeń. Z pobłażliwością dla ludzkich słabości, z iście chrześcijańską miłością bliźniego i spolegliwością. Bez nadużywania tych słów. Tuszę, że mogę pokusić się o własne, niestereotypowe poglądy. Tym bardziej, że żyjemy w kraju wolnym, bez cenzury urzędowej, narzuconej. Co prawda, niestety, jest inny rodzaj cenzury: cenzury właścicieli mediów, partii politycznych i różnych ekstermistyc z nych organizacji i stowarzyszeń. I swoiście pojęta autocenzura - zależna od światopoglądu. Jak mówi Jerzy Giedroyć, który nadal nie chce wrócić do Polski - z jednej zależności (od ZSRR), popadamy w drugą (od USA i NATO), nie potrafiąc znaleźć własnej drogi. A nasze położenie geograficzne, niezależnie od naszej woli i przynależności do tej czy innej opcji, zawsze będzie, w razie konfliktu zbrojnego, terenem pierwszego zwarcia i zagłady. A demony nie są jeszcze uśpione. To taka refleksja natury ogólnej, A jak jest u nas AD l999. Czytam w tygodniku:
"...Strzały w Warszawie, strzały w centrum Gdańska, strzały w... Już prawie każdy dzień przynosi informacje o napadach z bronią w ręku, o mafijnych porachunkach i wojnach gangów. Już prawie 2/3 Polaków uważa, że w ostatnim półroczu wzrosło zagrożenie przestępczością. Coraz bardziej bezwzględni i agresywni bandyci stosują wobec nas bogaty repertuar przestępstw. Kradzieże, bójki, wymuszenia haraczy i wszechobecne chuligaństwo są coraz trwalszym elementem rzeczywistośc i . Coraz młodsi i brutalniejsi przestępcy zagrażają nam i naszym rodzinom na każdym kroku. Nie czujemy się bezpieczni na ulicach, w parku na spacerze. Nerwowo rozglądamy się w banku i na poczcie. Chyłkiem przemykamy wieczorem do domu. Zabarykadowani w tych domach, chronieni zamkami, sztabami i kratami. Lękamy się, o to, czy dziecko wróci bezpiecznie ze szkoły. Czy na bazarze nie napadną na matkę lub żonę. Czy my sami nie podzielimy losu 53 tysięcy ludzi, którym w ubiegłym roku ukradziono samochody? Lub setek tysięcy tych, którym obrabowano mieszkanie, ukradziono torebkę, portfel w autobusie, pociągu, w sklepie czy innych miejscach, gdzie musimy się poruszać.
Połowa tych przestępstw jest bezkarna. Statystyka jest bezlitosna. Stale rośnie przestępczość, a wykrywalność spada. Ta, coraz bardziej dramatyczna sytuacja, pogłębia przerażenie i frustrację ludzi nie przygotowanych psychicznie na taki rozwój wydarzeń. Ale z drugiej strony wzmaga się także gotowość przejęcia w swoje ręce spraw związanych z bezpieczeństwe m bliskich i własnego majątku. Powstają coraz liczniejsze, póki co - nieformalne grupy samoobrony, straże obywatelskie, patrole. Jest to zrozumiała reakcja na bezradność struktur państwa i bezsilność policji. Przełamując własny strach, ludzie zaczynają mów i ć przestępcom - dość. Zaczynamy się bronić sami...." (P.T. Nr 14-1999r.).
To tylko jedna strona medalu - nasze bezpieczeństwo. Ale, moim zdaniem, jest ono ważniejsze nawet od spraw bytowych - można żyć w biedzie, byle bezpiecznie. W tym miejscu nasza wolność jest zagrożona. Trzeba by mieć (mam!) jeszcze kilka medali, by opisać wszystkie ich groźne strony.
Są i dodatnie - wspaniałe, pełne wszelkich dóbr, sklepy; wzrost poziomu cywilizacyjnego społeczeństwa; górne i średnie warstwy mają się dobrze i zbyt dobrze (czyim kosztem ?) i niewiele więcej.
Nic ma sensu wymieniać liczb, gdyż są zmienne - in minus. Bezrobocie, jedna trzecia ludności żyje poniżej minimum socjalnego, likwidacja osłony socjalnej, bibliotek, świetlic itd. itp.
Nasz Wielki Polak, Papież mówi, że nie komunizm, ani bezlitosny kapitalizm, ale trzecia droga, przyjazna biednym i pokrzywdzonym, nie tylko biznesmenom, jest miła Bogu.
******
Moje wspomnienia zamykają się w przysłowiowym "zaczarowanym kole". Początek - to rok 1935 i wejście w samodzielne życie zawodowe i rodzinne, do czasów wojny; koszmar okupacji; Polska Ludowa i mój wkład w tę "czarną dziurę"; okno na świat - to podróże europejskie i polskie; lata dziecięce i młodzieńcze, chociaż nie "anielskie", ale... wspaniałe. Całe moje curricu l um vitae - również. Może nie pod względem materialnym, ale w sensie przeżyć umysłowych, kulturalnych, kształtujących moją osobowość. Indywidualnie - po szczeblach - w górę, razem ze społecznością polską - kilka szczebli... w dół . W sumie: 83 lata życia, 59 lat małżeństwa, czworo dzieci, czworo wnucząt, synowa i trzech zięciów, to też, przynajmniej w części mój - chyba najważniejszy dorobek.
I 60 lat intensywnej społecznej i zawodowej pracy.