1/2002 |
||||
Aktualne wydanie Archiwum Redakcja Komentarze Strona główna |
Poprzedni artykuł
Spis treści
Następny artykuł
|
|||
Sierpczanka roku 2001- Druhna Komendantka Hania Kowalska
Specjalnie dla "Rozmaitości"
Moja przygoda z harcerstwem rozpoczęła się w 1948 roku, kiedy w "jedynce" byłam jako uczennica na dwóch czy trzech zbiórkach, ale to był czas, kiedy likwidowano ZHP. W maju 1950 roku na posiedzeniu Zarządu Głównego Związku Młodzieży Polskiej podjęto decyzję o likwidacji harcerstwa, a na jego miejsce utworzono OH w ramach ZMP na wzór organizacji pionierów radzieckich. Związek Harcerstwa Polskiego przetrwał jednak w ludziach. Podczas odwilży w 1956 roku natychmiast pojawiły się osoby, które chciały reaktywować harcerstwo jako organizację, która daje młodemu człowiekowi szansę porządnego wychowania. Szkołę średnią kończyłam w Płocku. Było to Liceum Pedagogiczne w najgorszym okresie stalinizmu. Dostałam nakaz pracy do Gójska, gdzie pracowałam dwa lata, potem osiem lat w Studzieńcu. Łącznie dziesięć lat pracy na wsi w trudnych warunkach. Szczególnie we znaki dał mi się Studzieniec, gdzie były klasy łączone. Z drugiej strony te lata stanowiły dla mnie doskonałą szkołę dobrej organizacji pracy zarówno podczas lekcji jak i po lekcjach. Byłam młodziutką dziewczyną, często niewiele starszą od tych, których uczyłam. Musiałam posiąść sztukę dyscyplinowania grupy i sądzę, że zdobyłam tę umiejętność konieczną dla wychowawcy. Przez te dziesięć lat usilnie poszukiwałam swego miejsca w szkole. W 1956 roku wyszłam za mąż, w 1958 roku urodziłam córkę Ewę, w 1961 roku przyszła na świat druga córka Danusia. Moja mama okazała mi w tamtym czasie wielkie serce, roztaczając opiekę nad moimi dziećmi. Studiowałam wtedy na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i bez pomocy mamy nie dałabym rady. Ta opieka nad moimi córkami to największy majątek, jaki od niej otrzymałam. Ze Studzieńca w ciągu 24 godzin trafiłam do Zespołu Szkół nr 2 w Sierpcu za sprawą ówczesnego dyrektora Włodzimierza Smulskiego. Był to rok 1964, a wówczas jako jedyna w powiecie miałam ukończone Studium Wychowania Fizycznego. Jeden wypadek na zajęciach spowodował, że uznałam ten kierunek pracy za zamknięty dla mnie raz na zawsze. Moje rzeczywiste zainteresowania humanistyczne skrystalizowały się ostatecznie, choć z dzisiejszej perspektywy oceniam, że tak naprawdę to moja mama wpłynęła na ich charakter. Ja chciałam być nauczycielką języka rosyjskiego, ale mama się sprzeciwiła, mówiąc, że "język polski to jednak polski". Tak więc zostałam polonistką. Muszę powiedzieć, że pracując 10 lat z dyrektorem Smulskim nauczyłam się bardzo dobrej organizacji pracy, stawiania sobie i innym wysokich wymagań, ładu i porządku. Były też i minusy pracy w Zespole Szkół nr 2. Kiedy nadarzyła się szansa na przejście do Liceum Ogólnokształcącego kierowanego przez pana Lecha Dobrosielskiego, skorzystałam z niej. W Liceum pracowałam do emerytury w 1984 roku, ale ostatecznie z pracą w Liceum rozstałam się w 1987 roku. Jakiś czas zajmowałam się doradztwem metodycznym. Początek lat 80-tych był bardzo burzliwy i niebezpieczny dla harcerstwa. Po odejściu z funkcji komendanta Hufca Jasia Rzeszotarskiego, który został dyrektorem Muzeum Wsi Mazowieckiej, krótko Hufcem kierowała Grażyna Muszyńska, a potem na jeszcze krócej sprawy te przejął Paweł Bieńkowski. Pamiętnego dnia 20 lutego 1992 roku ważyły się losy Hufca Sierpc. Na koncie było 5 złotych 30 groszy. Kwatermistrz przez trzy miesiące nie otrzymywał pensji, a mimo to przychodził do pracy. Ulegając namowom, postanowiłam, że obejmę Hufiec na trzy miesiące. Z tej decyzji urodziło się 10 lat mojej komendantury.
Dziś Hufiec jest czymś innym niż 10 lat temu. Udało mi się skupić dość liczną grupę instruktorów. Młodzi drużynowi mówią do mnie: "Jak byśmy chcieli się tak zachowywać, jak będziemy w wieku druhny komendantki", "Druhnie się chce", "Druhna nas mobilizuje". Słyszę takie komplementy ze strony środowiska, które się bardzo umocniło i poczuło własną wartość. Naszemu Hufcowi bardzo w tym minionym dziesięcioleciu pomógł Krąg Przyjaciół Harcerzy z panem Hubertem Szczepkiem, panem Tadeuszem Stelmańskim, panem Zbigniewem Charzyńskim, którzy okazywali zarówno osobistą życzliwość, jak i wsparcie finansowe. Prawdziwą harcerkę odnalazłam także w pani Henryce Piekarskiej. Uzupełnia tę listę Fundacja "Sierpc 2000" z panią Krystyną Szczepek. Ta grupa osób z biegiem czasu wytworzyła swoistą presję na różne osoby mające wpływy i dysponujące pieniędzmi, aby także pomagali Hufcowi. Także pewni ludzie na zasadzie sentymentu do harcerstwa okazywali mi pomoc, jak np. pani Anna Kaczorowska czy dr Stefan Kośmider. Na pewno sympatyzują z nami byli akowcy. Ostatnie dziesięciolecie pracy w Hufcu utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto pracować na rzecz dzieci, że warto im służyć i nie oglądać się na osoby, które nieżyczliwie to komentują. Ciągle proszę o pieniądze. Jałmużna bardzo mnie upokarza, ale przecież chodzi o dzieci. Z tych wyproszonych pieniędzy rodzą się wspaniałe przedsięwzięcia, które wyciskają piętno na ich sercach i duszy. Odrzucam kalkulację typu: "czy mi to się opłaca?" Albo jestem wychowawcą z przekonania i robię coś, co przynosi dzieciom pożytek, albo jestem urzędnikiem pracującym 45 minut. Z doświadczenia wiem, że w 45 minutach nie zamknie się określonej pracy wychowawczej. Pragnęłabym, aby w szkołach praca instruktorów harcerskich nie była deprecjonowana. Nie ustaję w apelach do dyrektorów szkół o odrobinę zainteresowania programami harcerskimi, które są rewelacyjne jako pomoc w nauczaniu: "Woda jest życiem", "Odkrywcy nieznanego świata", "Paszport do Europy", "Od samorządności do demokracji". W mojej młodości czegoś takiego nie było. Największą krzywdę w sferze wychowania młodego pokolenia w ostatnim dziesięcioleciu wyrządziło Ministerstwo Oświaty i Wychowania, odłączając od swej nazwy człon "i Wychowania". Reakcja na to posunięcie była lawinowa: odpuszczali sobie "wychowanie" dyrektorzy szkół i odpuszczali nauczyciele. Zaistniała w szkołach nowa filozofia: my, nauczyciele, mamy uczyć, a od wychowywania są rodzice. Wszystko zostało postawione na głowie. Dziś zbieramy owoce tamtej nieprzemyślanej decyzji. Dziś mamy Ministerstwo Edukacji i Sportu (zamiast Wychowania). Nie mam nic przeciwko wychowaniu przez sport. Ludzie powinni się ruszać, a nie siedzieć przed telewizorami i komputerami. Patrzę jednak realistycznie i wiem, że nie tylko sport jest drogą rozwoju dla wszystkich dzieci bez wyjątku. Najpełniej ideę wychowania poprzez działanie realizuje harcerstwo, które wspiera w tym zakresie szkołę i rodzinę. Tak twierdził ś.p. Aleksander Kamiński, profesor nauk społecznych na Uniwersytecie Łódzkim, twórca metody zuchowej, tak twierdzi Wojciech Katner, profesor i wiceminister i zarazem przewodniczący ZHP, tak twierdzi profesor Maria Hrabowska, znany immunolog w Akademii Medycznej w Gdańsku, i szereg innych osób. Harcerstwo to wychowanie w służbie drugiemu człowiekowi. To pozytywny stosunek do naszej tradycji. Jeżeli nie będziemy o to dbać, to w tej Europie zginiemy.
Wysłuchał i zanotował: dh pwd. Zdzisław Dumowski
Redakcja "Rozmaitości" wita z satysfakcją decyzję Kapituły o przyznaniu druhnie Hannie Kowalskiej tytułu Sierpczanina roku 2001 i zwraca uwagę, że pierwszym w nowym wieku i tysiącleciu wyróżnionym został POZARZĄDOWY WYCHOWCA DZIECI I MŁODZIEŻY. |
||||
Poprzedni artykuł Spis treści Następny artykuł |