3/2000 |
||||||
Aktualne wydanie Archiwum Redakcja Komentarze Strona główna |
Poprzedni artykuł
Spis treści
Następny artykuł
|
|||||
WSPOMNIENIA ABSOLWENTÓW
Zbigniew Charzyński
Z Sierpca do Sierpca
Tytuł trochę dziwny, ale wiernie oddający istotę rzeczy. Bowiem po ukończeniu tzw. Małej matury w sierpeckim gimnazjum w roku 1948 wywędrowałem w różne rejony Polski by ponownie wylądować w Sierpcu na stanowisku Prezesa Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej. W 1948 r. wyruszyłem z Sierpca do Zabrza na Śląsku, by kontynuować naukę w Technikum Przemysłu Spożywczego. Wybór takiej szkoły podyktowany był względami materialnymi. Szkoła ta zapewniała mi naukę i bezpłatny internat oraz szansę zdobycia ciekawego zawodu już po ukończeniu szkoły średniej. Te warunki i szanse były bardzo ważne, gdyż w domu rodzinnym było ciężko. Ojciec pracował jako nauczyciel, a na jego utrzymaniu oprócz mnie pozostawało jeszcze pięcioro młodszego rodzeństwa. W technikum czułem się dobrze i wiązałem wielkie nadzieje z jego ukończeniem, ale los chciał inaczej. Jesienią 1948 roku ojciec mój został aresztowany za współpracę z ROAK - konkretnie z Józefem Marcinkowskim. Matka i młodsze rodzeństwo zostało bez środków utrzymania. Powyższa sytuacja zmusiła mnie do powrotu, by zapewnić utrzymanie młodszego rodzeństwa. Podjąłem więc pracę w charakterze nauczyciela w powiecie sierpeckim we wsi Kolczyn. Wkrótce po rozpoczęciu pracy dowiedziałem się od inspektora oświaty, że Powiatowy Komitet PZPR oraz Urząd Bezpieczeństwa żądają by mnie zwolnić, bo jestem synem "bandziora". Inspektor Antoni Grabowski był jednak dobrym człowiekiem i nie zwolnił mnie, ale "zesłał" do takiej wsi "daleko od szosy" w gminie Siemiątkowo (Nowa Wieś), gdzie nie dochodził ani pociąg ani autobus i miałem tam przyczaić się ze swoją rodziną, bo już ją założyłem, niezauważalny przez władze. Po kilku latach wegetacji na odludziu, niezupełnie straconych, bo nabrałem doświadczenia pedagogicznego i ukończyłem zaocznie Liceum Pedagogiczne w Płocku, a także rozpocząłem studia w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, wyjechałem w 1957 r. do województwa wrocławskiego. Tam podjąłem pracę nauczyciela w Państwowym Ośrodku Wychowawczym dla sierot z wojny koreańskiej w Lwówku Śląskim. Równocześnie kontynuowałem zaoczne studia w Wyższej Szkole Rolniczej we Wrocławiu. Po ukończeniu studiów w 1960 r. , podjąłem pracę w Powiatowej Radzie Narodowej w Lwówku Śląskim na stanowisku Kierownika Wydziału Rolnictwa i Leśnictwa. W województwie wrocławskim przebywałem łącznie 8 lat. Wspominam ten okres jako pomyślny i przyjemny w moim życiu. Tam też w 1963 r. otrzymałem "Srebrny Krzyż Zasługi". Fakt ten był dla mnie ważny. Mając to odznaczenie, dowód uznania dla mej pracy, postanowiłem wrócić w rodzinne strony, ale nie do Sierpca tylko do Płocka, w nadziei że nie prędko albo wcale nie zorientują się, że jestem tym wyklętym z tej ziemi synem "bandziora".
Niestety po dwóch miesiącach pracy na stanowisku kierownika Wydziału Rolnictwa w Powiatowej Radzie Narodowej "sprawa się rypła" i zaczęła się kilkutygodniowa dyskusja wśród decydentów czy można "takiego" człowieka trzymać w Płocku, czy odprawić - niech wraca skąd przyszedł. Znalazł się jednak mądry i uczciwy człowiek na właściwym stanowisku. Ówczesny pierwszy sekretarz Komitetu Powiatowego PZPR Igor Łopatyński zawyrokował: "jeśli nasza władza dała odznaczenie to trzeba przestać go prześladować". Więc przestali. Miało to miejsce w 1965 r. Od 1965 do 1985 roku przepracowałem w Płocku na różnych stanowiskach, w tym ostatnie 8 lat na stanowisku v-ce Prezesa Wojewódzkiego Związku Spółdzielni Mleczarskich. Przez te osiem lat gruntownie poznałem i polubiłem mleczarstwo. Byłem też chyba ceniony w terenie, gdyż w styczniu 1985 r wybrano mnie na stanowisko Prezesa Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Sierpcu. Funkcję tę pełnię z dużą satysfakcją i chyba z powodzeniem i pożytkiem dla Sierpca i rolników całego rejonu. Pisał o tym Zdzisław Dumowski w poprzednim numerze "Sierpeckich Rozmaitości". Choć okres mojej pracy w Sierpcu uważam za udany, to zgodnie z porzekadłem "aby tradycji stało się za dość" w 1990 r. byłem ostro prześladowany przez pewną grupę pseudosolidarnościowców jako "komuch".
Jednakże z biegiem czasu zaciekła nienawiść wypaliła się, a ja zostałem uhonorowany za pracę w Sierpcu tytułem "Sierpczanina Roku" w 1995 r. i medalem "Zasłużony dla Miasta Sierpca" przyznanym mi przez Radę Miejską w 1996 r. Tak więc droga z Sierpca do Sierpca była długa - czasami wyboista, czasami satysfakcjonująca. Zawsze pojawiały się nowe wyzwania, którym trzeba było sprostać ale finał okazał się pomyślny. |
||||||
Poprzedni artykuł Spis treści Następny artykuł |