3/2001
MetalCaroPlast Sp. z o.o.
- żywa gałąź upadłego POMu

POM w okresie gierkowskim należał do największych i najbardziej liczących się zakładów pracy w mieście. Swą świetność POM opierał na kooperacji z "Ursusem" i FSO. Po zmianie ustroju w 1989 roku POM nieuchronnie zmierzał do upadku. Kolejni dyrektorzy, a potem zarządcy komisaryczni byli bezradni. Na gruzach POMU powstały dwie firmy. O "Skrawmecie" s.c. pisaliśmy w poprzednim numerze. Dziś piszemy o spółce pracowniczej "MetalCaroPlast".

(red.)

"MetalCaroPlast" jest usytuowana w jednej z hal b. POMu i to wystarcza, aby dać pracę trzydziestu osobom, z których większość to byli pracownicy upadłego POMu. W początkach 1997 roku wniosek o upadłość POMu odbierał wszelkie złudzenia. POM był zadłużony przede wszystkim wobec budżetu państwa i nie było sposobu uwolnienia się od narastającego ciężaru zobowiązań. Stale powtarzały się blokady kont, co kompletnie paraliżowało aktywność tych, którzy nie chcieli się poddawać.

Wśród załogi dyskutowano o tym, jak uratować produktywną część majątku POMu, czyli tłocznię wytwarzającą detale dla FSO. Przyjęto typowe w tamtym czasie rozwiązanie: spółkę pracowniczą. Zawiązała się grupa inicjatywna w osobach: Kazimierz Kowalski, Zbigniew Szczygliński, Tomasz Błaszczak, która przekształciła się w zarząd firmy. Na czele zarządu spółki stanął Kazimierz Kowalski, kierownik działu zaopatrzenia i zbytu b. POMu, a więc człowiek nie związany dotąd z produkcją. "Szukałem porozumienia z pracownikami tłoczni, ponieważ łączyłem z tłocznią nadzieję na miejsca pracy dla grupy ludzi i także dla siebie".

W sierpniu 1997 roku przyszłość "MetalCaroPlastu" była oparta o kooperację z "Daewoo", ale już w listopadzie pojawiły się pierwsze problemy, kiedy to "Daewoo" zaczął mieć kłopoty ze sprzedażą aut. Jeżeli POM zamykał obroty z "Daewoo" kwotą 2,5 mld starych zł, to "MetalCaroPlast" w 1997 roku ledwie sięgnął 400 mln starych zł. Syndyk masy upadłościowej POMu, widząc kłopoty spółki pracowniczej, okazał zrozumienie i umorzył połowę miesięcznego czynszu dzierżawnego, a był to czynsz niebagatelny, bo wynoszący 300 mln starych zł. W końcówce roku 1997 nie było nawet na wypłaty dla pracowników, ale nikt nie protestował, bo wszyscy bardzo pragnęli, aby spółka przetrwała.

I rzeczywiście, kalkulacje okazały się trafne. Rok 1998 był dobrym rokiem dla spółki, jeżeli idzie o współpracę z koreańskim koncernem. "MetalCaroPlast" nabierał rozpędu. Przede wszystkim trzeba było uwolnić się od płacenia czynszu. "Płaciliśmy czynsz dzierżawny przez 14 miesięcy i to było coś koszmarnego dla naszej spółki. Czynsz został wyśrubowany podczas przetargu ogłoszonego przez syndyka masy upadłościowej POMu. Nie mogliśmy jako spółka pozwolić, aby halę przejął pan Garwacki z Sikorza" - mówi prezes Kazimierz Kowalski. Akt notarialny podpisany z syndykiem masy upadłościowej POMu zamykał okres dzierżawny w historii spółki. "MetalCaroPlast" stał się właścicielem hali i sprzętu. Aby wykonać te operacje potrzebny był kredyt. Syndyk został ostatecznie spłacony przez spółkę w połowie 1999 roku.

Produkcja detali

Związek z "Daewoo" wymusił decyzje o zakupie dwóch nowoczesnych obrabiarek numerycznych ukierunkowanych na produkcję piasty do "Matiza". Niestety, ani "Lanos", ani "Matiz" nie idą. W 2001 roku "Daewoo" pracowała raptem dwa miesiące. Fabryka produkuje 1200 samochodów miesięcznie. Gdyby przyszłość MetalCaroPlastu" opierać wyłącznie o związki z Koreańczykami, to z pewnością byłoby dziś w firmie niewesoło.

W 2000 roku udało się nawiązać obiecujący kontakt z "New Holland", spółką belgijsko-włoską, która produkuje kombajny dla Zachodniej Europy. "New Holland" nosi się z zamiarem stworzenia w Polsce montowni swoich kombajnów w nowszych wersjach. Ta decyzja stanowi szansę dla "MetalCaroPlastu", który ma perspektywę znaleźć się na stałej liście podwykonawców. Prócz tego spółka zaczęła produkcję ram do wózków golfowych na eksport do Anglii i Stanów Zjednoczonych. Stać spółkę na materiały, stać na opłacenie wszelkich podatków. Zarząd "MetalCaroPlastu" spogląda znacząco w stronę płockiego "Bizona" i ma nadzieję, że jest to firma, która zajmie miejsce "Daewoo". "Bizon" staje się z tygodnia na tydzień coraz prężniejszym przedsiębiorstwem. Wszystko wskazuje na to, że "Bizon" jako montownia "New Holland" będzie solidniejszym partnerem niż "Daewoo".

Warto powiedzieć, że "New Holland" ma opanowany nieznany dotąd na polskim rynku maszyn rolniczych system dystrybucji "pod klienta". W "New Holland" kombajn należy zamówić i zostaje on dostarczony w określonym czasie na podwórko zamawiającego. W tej nowej sytuacji dostawcy części i podzespołów pracownicy "MetalCaroPlastu" stają na wysokości zadania. Ich ogromne doświadczenie i smykałka do obróbki metalu pozwalają im bez problemów na przestawienie się. Jak dotąd wszystkie detale produkowane przez spółkę dla "New Holland" były przyjmowane bez krytycznych uwag. Na rynku podwykonawców panuje ostra konkurencja. W tej walce na cenę "MetalCaroPlast" od roku wygrywa. Dla "New Holland" produkują już blisko 150 detali.

W obecnej chwili pracuje 30 osób, co, jak na warunki sierpeckie, nie jest wcale mało. "Przychodzą do mnie byli pracownicy POMu z pytaniem o pracę. Ja bym z miłą chęcią przyjął, ale w dzisiejszych warunkach każda dodatkowa osoba to przede wszystkim koszt" - nadmienia prezes Kowalski. Krótkoseryjna produkcja detali jest kosztowna, ponieważ wymaga ponoszenia nakładów na wdrożenie kolejnego projektu. Kosztuje zarówno materiał jak też kosztują dodatkowe przyrządy. Koszty te są maksymalnie obniżane z uwagi na wysokie kwalifikacje załogi. Zwiększenie zatrudnienia możliwe byłoby przy radykalnym poszerzeniu pakietu zamówień.

"Robimy, co w naszej mocy, aby się pokazywać w świecie. W tym roku byliśmy obecni w folderze na majowych Targach Poznańskich i już mamy pierwsze zapytania ofertowe. Nawiązaliśmy kontakt z firmą "Monroe" w Gliwicach, która produkuje amortyzatory praktycznie dla całego świata." Robią tylko to, co opłacalne. "MetalCaroPlast" nie puszcza w świat braków. Nie przychodzą do firmy reklamacje. Płace w spółce nie są wysokie. Wszyscy jednak rozumieją, że najważniejsze jest inwestowanie w sprzęt i materiały. Korzyści przyjdą później.

Prezes Kowalski nie kryje, że oczekiwałby większego zainteresowania ze strony samorządu w zakresie promocji i reklamy firmy.

W imieniu wspólników i całej załogi prezes Kazimierz Kowalski konkluduje: "Kiedy patrzymy wstecz, przyznajemy, że pomysł z "MetalCaroPlastem" był dobrym posunięciem. Przynajmniej ta hala żyje. Trzeba mieć jakąś nadzieję. Uważamy, że jesteśmy jeszcze młodzi i wszystko przed nami".

Zdzisław Dumowski