3/2001
WYGRAŁ Z HITLEREM

Nieprawdopodobną historię, która jest gotowym scenariuszem filmowym, ujawniamy po raz pierwszy. Przez kilkadziesiąt lat była schowana w archiwach, choć dla jej bohatera powinno być miejsce w podręcznikach historii. Wszystko wydarzyło się naprawdę, nawet jeśli wydaje się to niemożliwe. Sprawa czasami przypomina historię dobrego wojaka Szwejka, ale stare dokumenty nie śmieszą, tylko pachną krwią.

- Theodor Kühn, szeregowiec dwunastego batalionu pierwszej kompanii 192. Dywizji Piechoty zgłasza się do raportu - wyrecytował regulaminową formułkę wysoki, szczupły żołnierz. (Tak zapewne było, chociaż mogło być inaczej w szczegółach).

Był wiosenny poranek, 11 maja 1941 roku. Na placu apelowym Hindenburg Kaserne (koszar imienia Hindenburga) w Schwerinie (Meklemburgia) oficerowie ustawiali w czworobok nowych, młodych żołnierzy, którzy od kilku dni zjeżdżali do koszar z kartami powołania z całych Niemiec, także z terenów wcielonych do Rzeszy po podboju Polski.

Zgłaszającym się do raportu był 23-letni Theodor Kühn z Sierpca.

- Bitte (proszę) - zgodził się oficer.

- Oświadczam, że nie jestem w stanie spełniać obowiązków niemieckiego żołnierza, zgodnie ze swoim sumieniem - powiedział rekrut.

Zapanowało milczenie.

- Du bist idiot? (czy jesteś idiotą?) - zapytał oficer.

- Uprzejmie melduję, że nie!

- Żandarm! - krzyknął oficer. Zastukały buty i zabrzęczały blachy z numerami, zwisające z łańcuchów na szyjach nadbiegających dyżurnych żandarmów.

- Odprowadzić szeregowca na odwach! - rozkazał przełożony.

- Dowódca kompanii pobiegł do dowódcy pułku i zameldował o niezwykłym wypadku. Zaalarmowano oficera dywizyjnej Abwehry (kontrwywiad). Jeszcze tego samego dnia w dowództwie przesłuchano rekruta.

Tajna sprawa

W pokoju dowódcy pułku Theodor Kühn napisał 11 maja 1941 roku podanie o zwolnienie go ze służby w Wehrmachcie, gdyż nie czuje się Niemcem, a z racji służby w Wojsku Polskim nie może służyć w niemieckim.

15 maja 1941 roku o godz. 18 szeregowiec Theodor Kühn został aresztowany.

W trzy dni później napisał pierwsze z licznych pism i próśb, którymi od tej pory zasypywał wojskowe i cywilne instytucje. Było zaadresowane do Biura Ewidencji Ludności w Sierpcu, Kühn zawiadamiał urząd, że postanowił zmienić swoją przynależność państwową na - "jeśli to możliwe" -status "bezpaństwowca". Drugi list z 'tego samego dnia skierowany był do Arbeitsamtu (urzędu pracy) w Sierpcu z prośbą o zwolnienie go z pracy, ponieważ nie może spełniać "obowiązków Niemca, zgodnie ze swoją wolą i sumieniem".

21 maja 1941 roku Kühn stanął przed sądem 192. Dy-wizji Piechoty w Schwerinie. Przesłuchiwał go oficer sądowy, leutnant Kautsch.

Theodor Kühn urodził się 15 sierpnia 1918 roku w Polsce, w Zalesiu, w powiecie mławskim. Mieszkał w Studzieńcu (powiat sierpecki). Ojciec, Emil Kühn, właściciel młyna, był Niemcem. Matka, Marta z Dreźlińskich - Polką. Chodził do szkoły średniej w Toruniu i Wąbrzeźnie. Maturę zdał w 1938 roku. W październiku 1938 roku został powołany do wojska, do szkoły podchorążych przy 4. Dywizji Piechoty w Brodnicy. W czerwcu 1939 roku został kapralem podchorążym, w sierpniu tego roku przeniesiono go do 63. pułku w Toruniu. Z tą jednostką wyruszył na front, po ataku Niemców na Polskę we wrześniu 1939 roku. Po dwóch tygodniach wojny znalazł się w 30. Dywizji Piechoty w broniącej się twierdzy w Modlinie. Twierdził, że został awansowany na podporucznika. Zanim wzięto go do niewoli, zniszczył dokumenty. Uciekł i powrócił do miejsca zamieszkania - Głowińska (powiat sierpecki), gdzie był zameldowany do 1 maja 1940 roku.

Dziedziczny upór

26 czerwca 1940 roku cała rodzina Kühnów otrzymała w Sierpcu (dokąd prawdopodobnie się przenieśli) niemiecką przynależność państwową. Zostali wpisani na listę VD (volksdeutsche). Otrzymali 3 grupę (nie w pełni 100-procentowi Niemcy). Kühn został skierowany do pracy w Arbeitsamcie w Sierpcu. 4 kwietnia 1941 roku dostał powołanie do Wehrmachtu. Pojechał do dalekiego Schwerina. 2 maja wcielono go do 1. kompanii piechoty.

- Podpisałem listę VD, bo nie chciałem sprawiać kłopotów rodzinie - powiedział Theodor Kühn podczas przesłuchania przez oficera sądowego. Na zarzut, że uchyla się od służby wojskowej, oświadczył: - Jako polski oficer jestem związany moją przysięgą i dlatego nie czuję się na siłach, by pełnić służbę wojskową w niemieckim Wehrmachcie!

W trzy dni później, 21 maja 1941 roku, Theodor napisał list do matki:

- Spełniłem twoją prośbę, mimo że nigdy nie przypuszczałem, iż będę mógł ją wypełnić. Dodał, że liczy się ze sprawą sądową oraz wyrokiem i: prosił, aby matka usprawiedliwiła go przed ojcem i aby o jego losie nie mówić młodszemu bratu. Przesyłał ojcu i matce "pożegnalne" pozdrowienia.

W aktach znajduje się "wywiad rodzinny", podpisany przez żandarma Scheibitza z Sierpca. Zawiera charakterystykę rodziców Theodora Kühna i jego samego: rodzina niemiecko-polska, od dawna mieszkająca w tamtych stronach. Ojciec zna niemiecki dość dobrze, matka - "zatwardziała Polka" - nie mówi w ogóle po niemiecku. Ojciec określa syna jako trochę dziwaka, który jeśli coś postanowił, to realizował bez względu na przeszkody.

"Polskiej krwi i wychowany w polskim duchu przez matkę, po ojcu odziedziczył upór i bezwzględność" - brzmiała opinia żandarma Scheibitza o Theodorze Kühnie.

Do dowództwa pułku w Schwerinie 24 lipca 1941 roku dotarło pismo z Arbeitsamtu w Sierpcu o zwolnieniu Kühna z pracy w trybie natychmiastowym z powodu sabotowania "służby pracy" - miał ludność polską powiadamiać o terminach wywózek "na roboty".

Donos na Kühna złożył volksdeutsch Kazimir Rositzki.

Kühn, choć dwa miesiące wcześniej sam chciał się zwolnić z pracy, skontrował pismo Arbeitsamtu: - Nie musiałem nikogo uprzedzać o wywózkach; ludność wiedziała, co wcześniej było w Płocku i sama się kryła. Terminy transportów były tajemnicą służbową, znaną tylko kierownikowi Arbeitsamtu.

Winny przecieków był -sugerował Kühn - kierownik Arbeitsamtu, który "wolał zajmować się utrzymywaniem stosunków z polskimi babkami". Kühn zażądał dowodów na zarzucony mu sabotaż skierowanie sprawy do sądu.

Fatalne pochodzenie

- Od trzech miesięcy jestem w areszcie, gdzie traktuje się mnie uprzejmie i taktownie, co daje mi możność podziwiania wielkości niemieckiego Wehrmachtu i niemieckiego narodu - napisał Theodor Kühn 15 sierpnia 1941 roku do oficera sądowego. - Chciałbym wyjaśnić swój stosunek do walki niemieckiego naród o przyszłość Europy. Żałuję że moje - polskie ze stron matki - pochodzenie, wychowanie i złożenie przysięgi ni pozwalają mi w tym uczestniczyć. Moja przysięga jest dla mnie czymś świętym, a honor osobisty nie pozwala mi walczyć nawet po stronie zwycięskiego przeciwnika. Nie oznacza to, że nie chcę być Niemcem w przyszłości i że nie chcę wprowadzenia nowego porządku w Europie. Mogę przecież podjąć pożyteczną pracę, do której dorastam. Ale chociaż życzę Niemcom najlepszych sukcesów, to kocham swoją Ojczyznę i żądanego ode mnie obowiązku służby wojskowej pełnić nie mogę. W związku z tym wiem, że mogę być ukarany, ale myśl, że postępuje zgodnie z honorem, dodaje mi sił i wytrwałości. Wiem, że w tej sytuacji nie mogę być volksdeutschem i zrzekłem się już tego. Wole dzielić gorzki los zwyciężonych niż maszerować - wraz ze zwycięzcami, skoro nie będę zdolny do ich wielkich wzruszeń. Kühn prosił o zakończenie postępowania i - jeśli będzie taka potrzeba - wymierzenie mu kary.

- Niczego nie chcę ukrywać i dlatego stwierdzam, że mój sposób myślenia się nie zmieni. Jeśli wojna się skończy i w sytuacji Polski nic się nie zmieni, to wówczas w zgodzie ze swoim sumieniem stanę po stronie Niemiec, aż do śmierci. Wcześniej, niestety, nie - zakończył niedoszły żołnierz.

Aresztant otrzymał krótką odpowiedź: jego prośba o unieważnienie wpisania na listę volksdeutschów nie może być spełniona.

Do aresztu sprowadzony został za to polski oficer--jeniec, który miał sprawdzić, czy Kühn rzeczywiście ukończył szkołę podchorążych. Egzamin wypadł dla aresztanta pozytywnie.

Kühn natychmiast wysłał pisma do dowódcy, żądając wypuszczenia z aresztu (uwięzienie uzasadniano m.in. brakiem pewności, iż jest naprawdę polskim podchorążym).

Cały czas postępowałem po rycersku - napisał Kühn, domagając się zakończenia postępowania przeciwko niemu -i proszę o to samo. Zakładam, że chyba przedstawiciele narodu przodującego w Europie pod względem kultury nie sądzą, że areszt zmieni moją odmowę (służenia w Wehrmachcie).

Obrońca Hitler

Kühn poprosił o dostarczenie mu do celi lektury -ówczesnej niemieckiej Biblii, dzieła Adolfa Hitlera - "Mein Kampf" (Moja walka). Dostał ten liczący kilkaset stron tom. Zgłębianie myśli wodza zaowocowało pismem z 22 października 1941 roku do dywizyjnego sądu.

- Stanowisko moje zgodne jest również z myślami Führera, będącymi przecież dla Niemców Świętą Ewangelią, pozwalam więc sobie na to zwrócić uwagę sądowi. Może ten fakt będzie miał dla sądu decydujące znaczenie - napisał Kühn. Powoływał się na "Mein Kampf", które w obszernych fragmentach przytaczał. Strona 42 - "unarodowienie"

(nie może być członkiem na-rodu niemieckiego człowiek innej narodowości); strona 311 - "naród i rasa" (to jedność); strona 442 - "niższość bastardów" (mieszaniec nigdy nie będzie pełnowartościowy - "ja przecież jestem takim bastardem" - napisał Kühn); strona 443 - "niebezpieczeństwo pomieszania ras" (trzeba strzec czystości rasy); strona 461 - "państwo i wychowanie" (tylko niemieckie państwo wychowuje niemieckiego obywatela) itp.

- Nie potrzebuję już obrońcy; moim obrońcą jest sam Führer! - stwierdził Kühn. 25 listopada 1941 roku ubrano go w mundur Wehrmachtu, który wieczorem zdjął i wyrzucił przed drzwi celi. Dołączył do niego pismo do sądu dywizji.

- Prosiłem o bieliznę pościelową - wyjaśniał. - l zapewne zaszło nieporozumienie, gdyż 25.11. rano, zaprowadzono mnie do kompanii i kazano się umundurować. Rozkaz spełniłem i po odprowadzeniu do aresztu, do godziny 22 byłem w mundurze. Potem odesłałem go do magazynu. Jako polski żołnierz nie mogę nosić obcego munduru. Ponadto, gdybym jako Polak nosił taki mundur, to obrażałbym tym samym uczucia narodu niemieckiego. Byłoby to sprzeczne z zasadami Führera, wyrażonymi w "Mein Kampf". Na marginesie dodaję, że od 15 maja 1941 roku przebywam w areszcie w ubraniu cywilnym, które mi w zupełności wystarcza. Jeśli to nie jest zgodne z prawem, to proszę o odesłanie mnie do aresztu cywilnego. Ponieważ nie znam niemieckiego prawa, bez pomocy adwokata mogę się bronić tylko pasywnie -odmawiając noszenia munduru.

Następnego dnia obsługa aresztu przyniosła Kühnowi do celi 3 marki 40 fenigów żołdu (w związku z ubraniem w mundur uznano, że należy mu się też żołd). Kühn natychmiast napisał list do dowódcy: ponieważ bez jego "wiedzy i podpisu" wręczono mu żołd, odmówił przyjęcia pieniędzy i zwrócił je z prośbą o przekazanie na Niemiecki Czerwony Krzyż lub na Pomoc Zimową. W celi ostentacyjnie uczył się języka angielskiego.

Kłopot armii

Brązowy tom akt dotyczący Theodora Kühna przechowywany był najpierw w archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, potem w Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, teraz leży gdzieś na półce w Instytucie Pamięci Narodowej.

Nikt nigdy tym nuiezwykłym przypadkiem się nie zainteresował. Teczka opatrzona pieczęciami "Geheime Reichsache" ("tajna sprawa państwowa") zawiera dziesiątki pism, telegramów, dalekopisów. Kursowały między Schwerinem, Berlinem, Szczecinom i Królewcem (siedziba Abwehry), Płockiem, Sierpcem, Ciechanowem. Przypadek Theodorą Kühna zaskoczył niemiecką biurokrację wojskową. Trzeba oddać jej sprawiedliwość, że choć była tajna, szukano wyjścia w przepisach prawa, a nie przy pomocy plutonu egzekucyjnego.

Wojskowi prawnicy posłużyli się oświadczeniem władz administracyjnych z Sierpca, które stwierdziły, że Theodor Kühn jest volksdeutschem grupy 4 (najgorsza, nie dająca żadnych większych praw, prócz "niemieckich" kartek na żywność). Zakwalifikowanie go do grupy 3 (jej członkowie mogli służyć w Wehrmachcie), określono jako nieporozumienie wynikłe z bałaganu. Wydział prawny Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych wydał 8 grudnia 1941 roku opinię dotyczącą Theodora Kühna. Dołączono cytaty z przepisów, rozporządzeń, kodeksów, ustaw itp. Prawnicy Wehrmachtu stwierdzali autorytatywnie:

1. Kiihn, jako volksdeutsch przeniesiony do czwartej grupy (jej członkowie nie podlegali poborowi) powinien być zwolniony z Wehrmachtu, zgodnie z rozporządzeniem Oberkommando der Wehrmacht z 16 maja 1941 roku, polecającym przerwanie służby już wcielonych do Wehrmachtu volksdeutschów 4 grupy (rozporządzenie zostało wydane w 5 dni po wybuchu afery z Kühnem. Nagły tryb jego ogłoszenia pozwala przypuszczać, że był to efekt odmowy służby przez rekruta z Sierpca - przyp. A.G).

2. Mimo że Theodor Kühn został niesłusznie wcielony do Wehrmachtu, to z chwilą powołania podlegał rygorom dyscypliny wojskowej, którą naruszył, wykazując nieposłuszeństwo odmową noszenia munduru oraz złożenia przysięgi i dlatego powinien być ukarany dyscyplinarnie.

3. Należy wystąpić do landrata (starosty) w odebranie Kühnowi "zielonego ausweisu" (dowodu osobistego) i wydanie "czerwonego ausweisu" VD grupy 4. Dowódca 192. dywizji piechoty generał Petri odetchnął z ulgą. 15 grudnia 1942 roku wydał rozkaz o "odstąpieniu od ścigania karnego Theodora Kühna i ukaraniu go z powodu nieposłuszeństwa 3 tygodniami obostrzonego aresztu, odbytego już w areszcie śledczym oraz o wydaleniu go z Wehrmachtu".

Następnego dnia Kühn wyszedł za bramę koszar w Schwerinie.

Zagroził Rzeszy

Jego pojawieniesię w Sierpcu zaalarmowało tamtejsze gestapo i władze administracyjne. Wehrmacht pozbył się kłopotu, ale akta sprawy Kühna przesłał do lanadrata (starosty) w Sierpcu, który natychmiast zawiadomił szefa gestapo rejencji (województwa) rezydującego w Ciechanowie radcę rządowego Pulmanna. Landrat przesłał Pulmannowi akta z adnotacją: "treść mówi sama za siebie". Dopisał, że tego Polaka winno się osadzić w obozie karnym. Gestapowiec nakazał aresztować Kühna. Ujęto go w Wąbrzeźnie, na fotelu u dentysty i osadzono w Płocku.

Decyzja zapadła w Berlinie, w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA). 17 marca 1942 roku, do siedziby gestapo w Płocku, dalekopisem nadszedł rozkaz szefa RSHA Reinhardta Heydricha nakazujacy zastosować wobec Theodora Kühna "areszt ochronny" i uwięzić go w obozie koncentracyjnym Auschwitz :

"Na podstawie ustaleń policyjnych (stwierdzono), że zagraża swoim zachowaniem bezpieczeństwu Rzeszy przez to, że z uwagi na swoje fanatyczne polskie nastawienie stwarza możliwość szkodzenia interesom niemieckim, pozwalając przypuszczać, że gdyby pozostał na wolności, ponownie zająłby się działalnością na niekorzyść Rzeszy."

Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy zawiadomił wszystkich zainteresowanych (od dywizji w Schwerinie po starostę Sierpca) o wysłaniu Kühna do obozu w Oświęcimiu.

Kühn napisał list do ojca. Prosił o interwencję w płockim gestapo i o adwokata. Zawiadamiał, że nie będzie wolno mu dostarczać paczek.

- Bądźcie spokojni - napisał do rodziców. - Swój los znoszę jak mężczyzna. Jeśli chcecie, możecie się do mnie nie przyznawać.

List zatrzymała cenzura.

Bunkier w Oświęcimiu

Theodor Kuhn został wysłany do Oświęcimia 8 kwietnia 1942 roku. Administracja obozowa odnotowała, że 24 kwietnia otrzymał numer obozowy 32 618 i został zarejestrowany jako "Polak polityczny".

Listy do Reichsführera SS Heinricha Himmlera z prośbami o uwolnienie syna-Haftlinga (więźnia) KL Auschwitz, nr 32 615, blok 6 B - zaczął pisać ojciec, Emil Kühn. Powoływał się na niemieckie pochodzenie.

Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy zawiadomił 19 lutego 1943 roku płockie gestapo, aby poinformowało Emila Kühna, iż jego prośby załatwiano negatywnie: "składanie dalszych podań jest bezcelowe i nie będzie na nie odpowiedzi".

Od kwietnia 1942 roku co kwartał przedłużano Kühnowi areszt ochronny na kolejne trzy miesiące. Ojciec w listopadzie 1943 roku przysłał do Himmlera legitymację volksdeutscha 3 grupy z prośbą o wręczenie jej synowi i zwolnienie go z obozu. Ale Kiihn oświadczył, że czuje się Polakiem. Za to ukarany został "bunkrem". Byt to kacet w bloku 11 (siedziba słynnej Strafkompanie - karnej kompanii, która wykonywała wyroki śmierci), w którym więźniów zamykano w przypominających szafy celach - mogli w nich tylko stać, jako dodatkową karę nie dostawali jedzenia. Wyjście żywym z bloku śmierci graniczyło z cudem. W "bunkrze" stracił życie ojciec Maksymilian Kolbe. Kühn siedział w "bunkrze": od 8 do 18 listopada 1943 roku. Wytrzymał.

4 maja 1944 roku Główny Urząd Bezpieczeństwa Rze-szy zawiadomił administrację obozu, że "Theodora Kühna od tej pory należy traktować jako Polaka". Ostatni dokument w teczce sprawy Kühna to decyzja, obozowego gestapo z 8 czerwca 1944 roku: "nie może być przed końcem wojny zwolniony z obozu".

Jednak przeżył

Kiedy w końcu lat 80. natknąłem się w archiwum GKBZH w Polsce na akta Theodora Kühna, poprosiłem muzeum w Oświęcimiu o informacje o jego losach. Oświęcimscy archiwiści wiedzieli tylko, że ukarano go "bunkrem".

- Nie przeżył- pomyślałem. Sprawdziłem jeszcze w centrali poszukiwawczej Czerwonego Krzyża w Arlosen w Niemczech.

- Przeżył - odpowiedziano na początku lat 90.

W styczniu 1945 roku Theodor Kühn został ewakuowany wraz z innymi więźniami na Zachód, transport dogoniła sowiecka ofensywa. W 1977 roku Teodor Kühn-Kalinowski (podał takie brzmienie nazwiska) napisał do Arlosen z prośbą o potwierdzenie jego pobytu w Oświęcimiu. Mieszkał wtedy w Płocku. Odszukałem płocki numer telefonu Teodora Kalinowskiego. Ale słuchawkę podniósł ktoś inny, kto mieszkał pod tym adresem i telefon należał do niego. Nic nie wiedział o-poprzednim lokatorze.

Szukałem śladów rodziny Kühnów w Studzieńcu, Zalesiu, Sierpcu. Nikt o nich nie pamiętał. W Płocku na nazwisko Kalinowski było zarejestrowanych ponad 80 telefonów. Do większości zadzwoniłem, ale ludzie nie mieli nic wspólnego z Theodorem Kühn-Kalinowskim.

- Chyba wyjechał do Niemiec - usłyszałem w płockim urzędzie miejskim.

Jeśli tak się stało, byłby to największy absurd tej historii.

Andrzej Gass

(pierwodruk w "Kulisach" nr 15 z 12 kwietnia 2001 r.)