4/2000
Co mi się w Sierpcu podoba?

Oj podoba mi się, dużo mi się podoba. I kręte uliczki z ocalałą starą architekturą domów i drewniane mansardy i trójkątne parki - skwery: jeden przed pocztą, drugi koło ratusza. I małe sklepiki i ciastkarnie ze stolikami do ich konsumpcji. I ratusz z rześkim hejnałem. I ładne kwiaty na skwerach i działająca fontanna. I pogawędki ludzi przed domami. A po niedługiej wędrówce - to w dół to w górę zagadanymi uliczkami wita ciepłym światłem i malwami "Kasztelanka". Ma "Kasztelanka" i jabłonie pełne owoców i zabawnych kotów czternaście. W dworku znajdują schronienie młodzi pasjonaci od muzyki, gestu i malarstwa. Jak to dobrze, że coś żyje, działa i ma owoce. A w Borkowie Kościelnym, w młynie gospodarz daje zupę rakową, opowiada o myśliwskich wyczynach i trofeach. Organizuje spływy wioślarskie, pisze historię młynów i wiatraków, organizuje ogniska. Przecież to wartość dla miasta tacy gospodarze "Kasztelanki" czy Borkowskiego Młyna. I Dom Kultury z niby pracownikami na etatach ale to przecież pasjonaci - instruktorzy - artyści. Nie licza godzin swojej pracy. Organizują dziesiątki konkursów, ogólnopolski plener malarsko - rzeźbiarski. A na plenerze z równą innym pasją miejscowy ksiądz maluje witraże i pejzaże okolic. I zapewne dla Boga to najlepsza modlitwa. I zespół ludowy "Kasztelanka" - ambasador Sierpca - roztańczony, barwny i perliście spieniony jak tutejsze piwo o nazwie jakże by "Kasztelan".

A nad jeziorkiem, czy tez może dużym stawem starzy rybacy co i raz tłuste klenie wyciągają a obok ławki są z oparciem dla normalnego odpoczynku i popatrzenia na zmierzch. A cztery kościoły, wszystkie zabytkowe, pięknie utrzymane ze starymi freskami, obrazami, rzeźbami. A największy na wzgórzu lśni srebrem dachów i wież aż do samego nieba.

I mają sierpczanie skansen gdzie pasa się kozy i owce. I konie są i słoneczniki i lubczyk przed domem. A w karczmie chleb ze smalcem, czernina z kluskami i wszystko co najlepsze. A przy niebieskiej chałupie dają za darmo chleb z masłem. Chleby są duże, często pięciokilowe. A w kuźni kowal kuje podkowy na szczęście. I garncarz lepi garnuszki wszelakie. I ludzie przyjeżdżają do tej normalności z ochotą i odjeżdżają rozmarzeni, przeżywanym trochę wolniej i normalniej - czasem. I niech się sierpczanie cieszą że mają taki miejsca, takich pasjonatów i takie zdarzenia. Bo zazdroszczą im Goście z Wiednia, Warszawy czy Monachium tej normalności, ciepła, chleba ze smalcem, czerniny z kluskami i zupy rakowej. A może nie zazdrość to, lecz wzruszenie. A tak mało już w nas wzruszeń zwykłością.

Przepraszam, że piszę trochę chaotycznie ale za dużo pewnie zdarzeń i spotkań bym chciał poruszyć naraz.

Daniel Ratz

Daniel Ratz - malarz i pisarz płocki, uczestnik plenerów malarskich w Sierpcu (red)


Zdj. Tomasz Adwiczuk - Warszawa - uczestnik pleneru plastycznego



Spokojne lustro Jeziórek tworzy piękne pejzaże, nie zawsze przez nas dostrzegane
Malwy koło chałupy w Skansenie są także mal(w)ownicze
Chleb ze smalcem poprawia humor każdemu
Gdzież jak nie w Sierpcu można w zgodzie z naturąpoczuć szlachetną woń "Kasztelana"
Chciałloby się powtórzyć za poetą "coż jest piękniejszego niż wysokie..." kominy po zachodzie słońca
Kawałek "starego" Sierpca zeszpecony nowoczesnością (anteny satelitarne)