4/2001
SIERPECKA PEWNOŚĆ TWORZENIA
IX OGÓLNOPOLSKI PLENER PLASTYCZNY SIERPC 2001 zgromadził w dn. 19-31 LIPCA pokaźną ekipę ludzi wrażliwych na piękno. Więcej nawet- ludzi, potrafiących zareagować na piękno: odkryć, wydobyć, utrwalić, przeobrazić.

Zbiorowa fotografia uczestników Ogólnopolskiego Pleneru Plastycznego przed Domem Kultury w Sierpcu.

Poczynając od najstarszego stażem plenerowym Stasia Panfila z dalekiego Mogilna, przez Marysię Sadkowską i Rysia Mazurkiewicza z Krakowa czy bogato reprezentowaną Warszawę w składzie: Krysia Małecka, Stefan Konarski, Agata Czerwińska, Grażyna Jezierska, Kacper Aleksandruk, Krzyś Sowiński, Wojtek Rutkowski, Renata Ząjączkowska, Płock- Daniel Ratz i Ewa Matusiak, Bielsk- Boguś Burdalski, Międzyrzec Podlaski- Andrzej Szczerbicki aż na odległym Kiszyniowie kończąc- Nica Alexander Sirocorad i Vasile lon Gutu ( dość niespodziewani ale niezwykle mili i gościnnie przyjęci młodzi Mołdawianie)- wszystkich tych ludzi coś łączy i coś do Sierpca przyciąga.

Co sprawia, że na hasło " Sierpc" każdy z wyżej wymienionych reorganizuje lipcowe plany i ochoczo pakuje walizki? Cóż, jak mówią ludzie: połowa przyjeżdża dla Bożenki Nowak ( komisarz pleneru) a druga dla Halinki Bojanowskiej, mistrzyni sztuki kulinarnej. Wszyscy i zawsze dla pełnej obsady Domu kultury- Marka, Eli, Ewy, Przemka- bo to oni tworzą niepowtarzalny klimat, którym wabi. się nowicjuszy, dla Sierpczan, którzy uśmiechają się wyrozumiale na widok obowiązkowych znaczków poprzypinanych tu i ówdzie, dla .malowniczych i urokliwych uliczek, których chodniczki pracowicie udeptują, dla Skansenu wreszcie, do którego pędzana złamanie karku i każdym dostępnym środkiem lokomocji, dla plenerowiczów miejscowych z księdzem Arturem Ciubą na czele i Hanią Miklaszewską w obstawie, dla twórczej atmosfery pracy i relaksu po.

Jedno i drugie znajduje się właśnie w sierpeckim Domu Kultury.

Specyficzny klimat, w który można tylko WEJŚĆ I BYĆ: w sali lustrzanej i jaskini hazardu oraz galerii jednocześnie, na scenie, w licznych zakamarkach, błyskawicznie adaptowanych na prowizoryczne ale niezwykle praktyczne pracownie, w jadalni i na schodkach między rzeźbiącym Stasiem Panfilem i Siergiejem Siergiejewem, na tarasie i na trawniku obok strzegącego wrót Domu Kultury Świątka, w kuchni z intensywnie aromatycznymi zapachami i nawet w kolejce pod prysznic.

Przemawia dyrektor Domu Kultury Zbigniew Czajkowski. W głębi na scenie poplenerowa wystawa malarstwa i rzeźby.

Przy pełnej aprobacie dla najdziwniejszych pomysłów artystów i odgórnej zgodzie na wykorzystanie każdego twórczego miejsca, plenerowicze mogą już właściwie wszystko.

Zaczynając od dnia pierwszego wygląda to mniej więcej tak:

Plenerowicze chodzą i spacerują, oglądają i szukają malowniczych miejsc, badają plastyczność motywów, urokliwość i możliwości przeniesienia na płótno, odkrycia w drewnie, sfotografowania czy namalowania na szkle. Są niezwykle zajęci, przejęci i aż do momentu konkretnego wyboru motywu do malowania usłyszeć można między innymi: " ... widzieliście, jak w tym roku wygląda wiatrak? ... są dwa nowe strachy na wróble- świetnie się komponują... ta uliczka zaraz za ratuszem wygląda jakoś tak, że chyba znów pójdę ją oglądać... ksiądz ma nowe zdjęcia Skansenu? można zobaczyć?..."

O dziwo nie ma w tym wszystkim ani krzty rywalizacji, zazdrości, jest za to ogrom życzliwości i sympatia w wygłaszaniu opinii, porad, wniosków. Widać, że przyjeżdżający do Sierpca twórcy lubią to, co robią. Nie tylko pracują, ale bawią się i wręcz żyją swoją pasją: przekazują emocje, własną wrażliwość, pielono miejsc, .klimaty, nastroje, zmienność i stałość pejzaży.

Po pracy zaś potrafią jeszcze znaleźć w sobie siły na grę w brydża, " 3/5/8" , na pogaduszki i tańce do białego rana, na nocne spacery po Sierpcu i ponowne pogaduszki, na oglądanie nowych obrazów, przyjmowanie gości i kolejne rozmowy, na wizytę w Młynie i ognisko w Bledzewie, i następne gadanie... i wreszcie na powrót do pracy!

Niesamowite jest obserwowanie pracującego artysty, bo każdy ma swoje ulubione sposoby nakładania farby, trzymania dłuta czy po prostu wyboru miejsca pracy.

Daniel Ratz otwierał plener jako ogólnopolski, a zamykał jako międzynarodowy

Niektórzy malują tylko w plenerze, jak Wojtek Rutkowski, którego prace nie wymagają już żadnych poprawek a precyzja i pewność ręki staje się przysłowiowa. Nawet jego nocne eksperymentalne malowanie w świetle dnia zrobiło na wszystkich piorunujące wrażenie.

Wielu zaczyna w terenie a ostateczny wygląd obrazu nadaje w pracowni, tak jak Rysio Mazurkiewicz czy Boguś Burdalski.

Inni okupują pracownie i tworzą czerpiąc inspirację ze zdjęć- Grażyna Jezierska, Artur Ciuba, Agata Czerwińska.

Jeszcze inni ufają swej pamięci, wrażeniom i odczuciom Stefek Konarski, potrafiący nawet po kilku latach wracać do swojej pracy i ponownie ją " psuć" czyli dokonywać stałych ulepszeń, czy Daniel Ratz, tworzący przestrzenne pejzaże metodą collage.

Każdy z artystów ma swoją własną, wypracowaną przez lata technikę i generalnie pozostaje jej wierny. Jeżeli od lat muska delikatnie płótno pędzelkiem to nie przejdzie nagle na konkretne nakładanie farby szpachelką, jeżeli korzysta ze sprayów i tkanin, to nie zacznie niespodziewanie dłutkiem dłubać w drewnie. Generalnie nie oznacza jednak wyłącznie- artyści lubią eksperymentować, łączyć, mieszać i wychodzić poza ustalone nawet przez siebie samych ramy. Konwencje są po to, aby je zmieniać, ewentualnie rozwijać i modyfikować, i w Sierpcu zaprezentowano pełną paletę możliwości artystycznego wykorzystania podstawowych materiałów. Wrażenie robiła niezwykle gruba faktura prac Mołdawianina Vasile lon Gutu, akwarele Nicei Alexander Sirocorad czy barwne Anioły Hani Miklaszewskiej.

Różnorodności technik dorównywała wielość podejmowanych motywów i sposoby ich realizacji. Oczywiście WIATRAK wybierany często po prostu dlatego, że JEST. Monumentalny i groźny, witający otwartymi ramionami i radosny, tajemniczy, porywający i wręcz przywiązujący a nawet pętający umysł i ręce. Wzlatujące niespodziewanie skrzydła z obrazu Andrzeja Szczerbickiego i wszystkie wiatraki nieustającym wirem niewolące Grażynę Jezierską. Przyciągają wzrok i wbijają widza w ziemię.

Charakterystyczne chaty ze Skansenu malowane między innymi przez Artura Ciubę i Bogusia Burdalskiego- rozpoznawalne, malownicze, pogodowe zmienne i wręcz proszące o uwiecznienie.

Sierpeckie uliczki i znane w okolicy miejsca; kładeczka na Sierpienicy, ratusz czy urokliwe kamieniczki, które chciałoby się odwiedzić. Można je zapamiętać takimi, jakimi widzą je Krysia Małecka czy Maria Sadkowska, a ich spojrzenie jest kobieco przywiązujące, otaczające ciepłem i taką wielością uczuć, że wywołuje nostalgiczny uśmiech i nieokreśloną tęsknotę.

Trudno właściwie stwierdzić, co sprawia że dany artysta decyduje się uwiecznić dokładnie to a nie inne miejsce. Poza tzw. atrakcyjnością tematu niezbędne jest drgnięcie w sercu, znane każdemu twórcy i zyskana dzięki niemu pewność.

Fakt, że właśnie Sierpc kolejny raz potrafi tak wielu artystom dać ponowną pewność, że właśnie TU i dokładnie TO, jest niezwykły. Aura Sierpca przyciąga, sprawia, że ci sami i wciąż nowi twórcy przyjeżdżają i chcą szukać czegoś nowego w mieście, Skansenie, okolicy, w sobie wreszcie. Mogą tu być twórczy, inspirują się wzajemnie, nie boją się konfrontacji, która przecież jest nieunikniona przy powtarzalności motywów. Potrafią kolejny raz mierzyć się z niebieską chatą czy wiatrakiem i kolejny raz odłożyć pędzel ze świadomością, że znów się udało. I wyjechać z ugruntowaną w sercu pewnością, że za rok też trzeba spróbować i wygrać: piękno sierpeckich terenów i siebie.

Agata Wojtach Kronikarz pleneru 2001 (z Podlasia)