5/2000 |
||
Aktualne wydanie Archiwum Redakcja Komentarze Strona główna |
Poprzedni artykuł
Spis treści
Następny artykuł
|
|
PIERWSZA PRYWATNA (prawie) NA SWOIM
- rozmowa z dyrektor Danutą Żuławnik
- Nowy rok szkolny Pierwsza Prywatna Szkoła Podstawowa w Sierpcu rozpoczęła w nowym lokalu. Kilka słów na temat powodów, które skłoniły Panią do wyprowadzenia Pierwszej Prywatnej z murów Miejskiego Przedszkola przy ul. Kwiatowej 4.
- Dla wielu osób będzie zaskoczeniem Pani wypowiedź, że władze miejskie nie sprzyjały Pani inicjatywie. Jak dotąd sytuację tę pokrywała Pani milczeniem... - Mówienie prawdy o tych sprawach jest dla mnie bolesne. Do tej pory nie rozumiem, jak to się stało, że najpierw byłam zachęcana przez władze do otwarcia Szkoły, a po jej powstaniu ze strony władz spotykały mnie przykrości. Szczególnie trudna do zniesienia była atmosfera podejrzliwości, że moja Szkoła jest wielkim dochodowym interesem. Byłam zmuszona do wnoszenia podwójnych opłat z tytułu kosztów eksploatacyjnych, to znaczy raz płaciłam za użytkowaną powierzchnię, a drugi raz przy opłacaniu kosztów obiadów - dodatkowo po 10,5 zł od każdego ucznia miesięcznie. Przy wzroście subwencji od stycznia natychmiast o 100% wzrósł czynsz. Takie postępowanie władz miejskich trudno odczytać inaczej jak głęboką nieżyczliwość. - Czuje się Pani zmęczona? - Muszę powiedzieć, że czułam się już u kresu wytrzymałości, ale obecnie, kiedy jesteśmy na nowym miejscu, wstąpiły we mnie nowe siły. Nie mam zamiaru rezygnować z prowadzenia Szkoły. Ostatnie decyzje Sejmu o przyznaniu dla szkół niepublicznych pełnej kwoty subwencji napawają nadzieją, że w Polsce jest przed szkolnictwem niepublicznym lepsza przyszłość. Odnoszę to także do mojej sytuacji w Sierpcu. W tej chwili czuję satysfakcję, że najtrudniejszy okres zdołałam przetrwać i wyprowadzić Szkołę na prostą. Mnie nie chodzi o zyski. Utrzymuję się z emerytury, a prowadzenie Szkoły daje mi ogromnie dużo zadowolenia, które nie przekłada się na pieniądze. Pragnę się pochwalić, że udało mi się przy Szkole zorganizować kursy języka angielskiego dla dzieci i dla dorosłych. Łącznie z kursów prowadzonych w czterech grupach przez rodowitych Anglików korzysta około 80 osób. - Może parę słów na temat organizacji Szkoły? - W Szkole jest pięć klas: zerówka, dwie pierwsze, druga i trzecia. W sumie 50 uczniów, których obsługuje 10 nauczycieli, czyli każdą klasą zajmuje się dwoje wychowawców. Oprócz tego zatrudniam nauczycieli na godziny: muzyka, wuefistę, reedukatora, pedagoga, logopedę i psychologa. Reedukator to nauczyciel, którego zadaniem jest niwelowanie różnic między dziećmi niepełnosprawnymi, których mamy troje, a resztą dzieci. Zajęcia szkolne odbywają się w siedmiu pomieszczeniach, a podczas przerw korzystamy z pobliskiego boiska osiedlowego. Czesne w tym roku wynosi 210 zł. W ramach czesnego dzieci jedzą obiady zamówione w "Kasynie", do którego mamy kilka kroków. Dla dzieci jest to sytuacja korzystna, ponieważ nabywają obycia koniecznego przy spożywaniu posiłków w lokalu gastronomicznym. - Pani Szkoła nabiera z roku na rok coraz większego rozmachu. Przy zmienionych warunkach finansowaniu oświaty w roku przyszłym musi się Pani spodziewać zwiększonego zainteresowania ze strony rodziców. Ten lokal może już nie wystarczać... - Nie będę kryła, że myślę o tym intensywnie. Pragnę powiedzieć, że nie brakuje osób mi życzliwych, którzy podzielają moją troskę o przyszłość Pierwszej Prywatnej. Jestem przekonana, że wspólnie znajdziemy dobre rozwiązanie problemu lokalizacji. Na ujawnianie szczegółów jeszcze za wcześnie. - Jakie problemy wychowawcze występują w Pani Szkole? - Nie ma takich problemów. Proces edukacyjny jest prowadzony w systemie "szkoły bez dzwonków" od 8.30 rano do 14.30 po południu, chociaż uczniowie mogą przyjść do Szkoły już o 6., a opuścić Szkołę o 16.30. W proces wychowywania zaangażowane są nauczycielki oraz organizacja zuchowa prowadzona przez harcerki z Liceum Ogólnokształcącego. Muszę podkreślić, że mój kontakt z rodzicami uczniów jest bardzo ścisły. Gdyby nawet pojawiły się problemy, to z pewnością natychmiast zostałyby rozwiązane z pozytywnym skutkiem. - Czy odczuwała Pani potrzebę porównywania swojej Szkoły z pozostałymi szkołami podstawowymi w Sierpcu. - Wolę mówić o współpracy z tymi szkołami, bo jest to współpraca rzeczywista. Każda szkoła pracuje na miarę swoich możliwości. Nie porównuję się do pozostałych szkół. Cieszę się, że środowiska nauczycielskie w tych szkołach mają wobec mojej Szkoły stosunek pełen tolerancji. Jestem z tego zadowolona. - Pracują w Pani szkole bardzo młodzi ludzie, często tuż po studiach. Ma Pani do nich wielkie zaufanie... - Postawiłam na młodych ludzi. Zależało mi na młodych nauczycielach, ponieważ są to ludzie dyspozycyjni, pełni energii, pomysłów. Są skłonni do intensywnej pracy indywidualnej z dziećmi. Dbają o estetykę w klasach. Zapewniają bezpieczeństwo uczniom. Ich kreatywność bardzo się w mojej Szkole przydaje. Praktyka przychodzi z latami. Podkreślam, że dziesiątka nauczycielek współpracujących ze mną zasługuje na wielkie wyrazy uznania. - Czy w Pani Szkole można dużo zarobić? - U mnie zarabia się niewiele. Dostaję połowę subwencji na ucznia, a subwencja nie jest wysoka. O czesnym już wspominałam. Kalkulację kosztów prowadzenia Szkoły łatwo zrobić. Moje nauczycielki są wyrozumiałe. Podzielają mój pogląd, że nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze. Praca zawodowa sprawia im satysfakcję, daje poczucie misji i wewnętrznego rozwoju. - Dziękuję za rozmowę. (Rozmawiał Zdzisław Dumowski) |
||
Poprzedni artykuł Spis treści Następny artykuł |