5/2001
QUOD FELIX FAUSTUM FORTUNATUMQUE SIT !
2001 - 2002

Prof. dr hab. Alojzy Szymański, Dziekan Wydziału Zamiejscowego Inżynierii i Kształtowania Środowiska Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, przywitaniem gości, władz powiatowych i miejskich oraz studentów, otworzył 27 października, w sobotę punktualnie o godz. 12, nowy rok akademicki w Sierpcu. Wśród przybyłych gości byli senator Zbigniew Kruszewski oraz poseł Andrzej Piłat, który w swoim wystąpieniu powiedział: " będąc rok temu w opozycji (w stosunku do panującego rządu Jerzego Buzka, R.S.) wspólnie z wieloma innymi osobami, udało nam się uruchomić sierpecki Wydział Zamiejscowy SGGW. Teraz mamy dużo większe możliwości" i otrzymał za to gromkie brawa, jednoznacznie deklarując dalszą pomoc w rozwoju Wydziału.

W roku ubiegłym rozdano 105 indeksów, na drugim semestrze kontynuowało naukę 96 studentów. Na drugi rok studiów otrzymało promocję 76 osób. Dziś wręczono 83 indeksy, osobom zaczynającym zdobywanie wiedzy na jednej z najlepszych w Polsce Uczelni. Wszystkie wydziały zamiejscowe SGGW, a jest ich 7, przyjęły w tym roku akademickim 730 studentów.

Polska posiada około 8 % ludzi z wyższym wykształceniem, a doliczając aktualnie studiujących, ten odsetek wzrasta do 11,2 %. Jest to ciągle bardzo mało w stosunku do innych wyżej rozwiniętych krajów.

Najlepsi studenci, którzy ukończyli pierwszy rok nauki, zostali publicznie wyróżnieni. Dwie osoby ze średnią ocen powyżej 4,5 otrzymały piękne dyplomy i zostały zwolnione z opłaty czesnego na trzecim semestrze a są nimi Arkadiusz Kociszewski i Andrzej Łukowski - pracownicy sierpeckiego browaru. Studenci którzy osiągnęli średnią ocen od 4,0 do 4,5 otrzymali również dyplomy i nagrody książkowe - albumy o arboretum w Rogowie, które należy do SGGW. Tymi osobami są: Renata Górzyńska, Małgorzata Bieńkowska, Jan Chmielewski, Witold Bieńkowski oraz Leszek Bober, który zgodził się powiedzieć kilka słów dla naszych czytelników.

"Sierpeckie Rozmaitości" - co skłoniło Pana do podjęcia studiów. Jest Pan najstarszym studentem, wnuczek biega po podwórku. A może życie zaczyna się po pięćdziesiątce?

- Pracuję na kierowniczym stanowisku w sierpeckiej mleczarni. Mamy tam wiele inwestycji, modernizacji, wdrażamy nowe technologie. Często do zakładu przyjeżdżają różni kontrahenci, dostawcy urządzeń technicznych i wprawiają mnie w zażenowanie tytułując "inżynierem". Widocznie taka pozycja w zakładzie jak moja, jest wszędzie obsadzona ludźmi z akademickimi cenzusami. To nic, że mam wiedzę, doświadczenie i rozwiązuję problemy nie gorzej niż inni utytułowani fachowcy. Brakuje mi dyplomu wyższej uczelni i to był jeden z powodów dla którego podjąłem studia na Wydziale Zamiejscowym SGGW w Sierpcu. Mając możliwość studiowania tu na miejscu, uznałem to za życiową szansę. Jest nas z mleczarni na studiach sześciu z czego trzech ze średnią ocen powyżej czwórki.

"SR" - no i jak sobie Pan radzi z nauką?

- Idąc na te studia miałem wiele wątpliwości. Matura ponad trzydzieści lat temu, czy podołam na przykład z matematyką i innymi przedmiotami ścisłymi. Można więc powiedzieć, że zaczynałem od zera. Na początku, po jednym, drugim wykładzie zadawałem sobie pytanie po co ja tam poszedłem? Nie dam rady! Ale po trochu zacząłem przełamywać obawy i lęk. Dobra atmosfera na zajęciach, życzliwi wykładowcy, koleżeńska pomoc - wszystko to sprawiło iż zacząłem wierzyć w swoje siły i w końcowy sukces. Zresztą ambicja nie pozwoliła zrezygnować, załamać się, no i trzeba dawać przykład młodszym. Większość tematów mnie interesuje, program tych studiów bardzo mi odpowiada, nie nudzę się na zajęciach i w domu chętnie wracam do podręczników, wykorzystując każdą wolną chwilę na naukę. W szkole średniej byłem dobry z matematyki i chemii, dzięki temu łatwiej odświeżyć sobie pamięć i wiedzę z tego zakresu.

"SR" - Dwaj synowie ukończyli już studia. Czy pomagają ojcu, udzielają "korepetycji"?

- Starszy syn jest na ostatnim roku budownictwa Politechniki Warszawskiej, czasem pozwalam mu sprawdzić swoje wyliczenia. Zbyt wiele nas różni, i po kilku próbach wspólnego uczenia się, zrezygnowałem z jego pomocy i sam zacząłem dochodzić wiedzy, zwłaszcza z matematyki. Wielka zasługa wykładowców w tym, że sobie radzimy z nauką. Potrafią przekazać wiedzę, potrafią do każdego dotrzeć, rozładować napięcie i stres dobrym słowem, żartem. Pierwsze pójście do tablicy w celu rozwiązywania zadań to było silne przeżycie, lęk. Teraz to zwyczajna czynność, normalność. Mamy wspaniałe grono nauczycielskie, oby tak wszędzie było.

"SR" - dziękując za rozmowę, życzę pomyślnego ukończenia studiów i sukcesów w pracy zawodowej.

Ryszard Suty