5/99
Różne barwy bezrobocia

Lidia W. - 47 lat, absolwentka zasadniczej szkoły zawodowej. pracowała 21 lat w Państwowym Ośrodku Maszynowym, a później krótko, w sklepie. Bezrobotna od 5 lat. Nie ma pracy również jej mąż i młodsza córka (starsza już się usamodzielniła). Sprząta w kilku domach, ceniona za czystość, sumienność, nienarzucający się sposób bycia i taniość (2 zł./godz). Bywa, że zarobi do dwustu zł miesięcznie, zwłaszcza w sezonie zbioru owoców i warzyw. Mąż też coś zarobi, np. pomagając przy pracach budowlanych, ale są to małe pieniądze (stawka za godz. również 2 zł.). Obecnie żadne z nich nie otrzymuje zasiłku dla bezrobotnych, czasem otrzymują 200 zł z opieki społecznej. Trochę pomaga rodzina. Poza żywnością niczego nie kupują. Od kilku lat nie płacą czynszu. Coraz groźniejsza staje się groźba eksmisji z mieszkania spółdzielczego (jedna rozprawa już się odbyła). Za osiem lat otrzyma emeryturę, jeśli dożyje, wówczas będzie lżej, ale czy uda się zachować własne mieszkanie?

Wioletta L.-21, absolwentka technikum w Zespole Szkół Rolniczych w Studzieńcu. Bezrobotna przez 2 lata, od 3 miesięcy pracuje w Sierpcu w dużym sklepie spożywczo-monopolowo-warzywnym, czynnym 18 godzin na dobę (6.00 - 24.00) Nominalnie zarabia netto ok. 600 zł. miesięcznie, jednak właściciel potrącił jej w pierwszym miesiącu 70 zł, a w drugim i trzecim po 50 zł. za rzekomo zniszczony sprzęt, poplamiony fartuch, pomyłki w rachunkach itp. Ale mimo to jest bardzo zadowolona, bo te 550 zł jej poborów to główne źródło dopływu gotówki dla rodziny (7-hektarowe gospodarstwo w M., trójka młodszego rodzeństwa). Nie boi się ani zaczepek pijanych klientów, ani nocnych powrotów do domu. Trochę zazdrościła Lilce, współpracownicy, którą szef niedwuznacznie wyróżniał, co procentowało brakiem potrąceń i chyba nieoficjalnymi premiami. Już nie zazdrości, bo po niespodziewanym, nocnym wtargnięciu żony właściciela na zaplecze sklepu, Lilka straciła pracę z dnia na dzień.

Iwona P. - 37 lat, mgr, absolwentka WSP w Bydgoszczy, podyplomowego studium menedżerskiego na Uniwersytecie M. Kopernika w Toruniu i kursu komputerowego. Bezrobotna od 8 miesięcy, tj. od czasu likwidacji instytucji związanej ze służbą zdrowia, którą kierowała. (posiada także dyplom pielęgniarki). Nie może znaleźć pracy, choć gotowa jest podjąć prawie każdą. Mąż zarabia nieźle, więc rodzina (2 dzieci) nie głoduje. Mimo to czuje się podle (czy warto było się tyle kształcić?) i coraz mniej lubi Sierpc, do którego trafiła "przez męża". Podejrzewa, że jest dyskryminowana jako obca w środowisku, bo w różnych instytucjach uzyskały pracę osoby bez porównania mniej kwalifikowane i doświadczone.

Ewa K. - 32 lata, rozwódka z 1 dzieckiem, absolwentka technikum w Zespole Szkół Rolniczych w Studzieńcu. Bezrobotna od 9 lat - z trzema kilkumiesięcznymi przerwami. Najpierw podjęła pracę w punkcie gastronomicznym, ale obraziła się na właściciela, gdy zwrócił jej uwagę, że funduje bezpłatnie zbyt dużo porcji lodów członkom swej rodziny. Potem podjęła pracę w dużym sklepie, ale zrezygnowała bo daleko, praca ciężka a zarobek niewielki. W fermie drobiarskiej wytrwała tylko miesiąc, bo zaduch i dyżury nocne. Jest bardzo troskliwą matką, lubi życie towarzyskie w gronie sympatycznej rodziny i licznych przyjaciół. Emerytury rodziców, alimenty na dziecko, zasiłek dla bezrobotnych (niestety z ustawowymi przerwami), czasem coś z opieki społecznej - wszystko to pozwala wegetować - skromnie ale bez stresów.