logo Sierpc online

Newsy | Ogłoszenia | Forum Dyskusyjne | Księga pozdrowień | Hyde Park Zaloguj się | Rejestracja

Co proponujemy:
O mieście
Historia
Kultura
Zabytki
Informator
Sport
Sierpeckie linki
Galeria zdjęć
Archiwum
Strona główna




Gawędy przy darciu pierza
Gawędy przy darciu pierza

Świetliki

2020-10-25

Czy coś takiego widział garncarz w drodze do Lipna?
Czy coś takiego widział garncarz w drodze do Lipna?

A może tam diabły przetapiają złoto?
A może tam diabły przetapiają złoto?

Świetlik
Świetlik

Podróżowanie jeszcze w nie tak dawnych czasach, zwłaszcza traktami biegnącymi z dala od osad ludzkich, pośród lasów i niekiedy terenów bagiennych, było nasycone niebe­zpieczeństwami. Podróżni mieli tego świadomość, ale chcąc się gdzieś wybrać, nie mieli wyjścia. Szczególnie niebezpiecznie było po zmierzchu. Zdarzały się napady grasujących zbójców, bano się dzikich zwierząt, szczególnie wilków. Wyobraźnia nasycona zasłyszanymi opowieściami uruchamiała obawy przed zjawami, duchami i innymi niecodziennymi straszydłami.

Działo się to około półtora wieku temu. Na sierpeckim Lorecie w pobliżu klasztoru sióstr benedyktynek mieszkał pewien garncarz. Był człowiekiem bardzo pracowitym. W pracy pomagała mu rodzina. Trzeba było wyrobić odpowiednio glinę, aby wytwarzane garnki nie popękały podczas wypalania. Mająca dobry gust majstrowa zdobiła wyroby. Garncarz wiele godzin do późnego wieczora spędzał przy kole garncarskim. Wieczorami odwiedzali go sąsiedzi i snuli do późna opowieści, szczególnie takie mrożące krew w żyłach. Sam majster, chociaż bojaźliwy, nie przestając pracować, chętnie opowiadał własne i zasłyszane gdzieś historie. Przewijały się w nich najróżniejsze strachy, zjawy i świetliki.

Garncarz swoje wyroby sprzedawał na miejscu, ale przy różnych okazjach wybierał się dalej. Kiedyś przygotowawszy sporą ilość wyrobów postanowił pojechać na jarmark do Lipna. Z woźnicą naładowali na wóz sporo różnych garnków i jeszcze przed północą wyruszyli, aby na rano dotrzeć na miejsce. Droga była długa. Trzeba traktem jechać ponad trzydzieści wiorst. Wszędzie ciemno, żadnego światełka. Mrok nieco był łagodzony przez księżyc i gwiazdy. Po drodze mijało się tylko kilka małych wioseczek i miasteczko Skępe. O tej porze nocy trudno było się spodziewać nawet bladego światełka w oknie którejś z pobliskich chałup. Przejazd przez wieś był sygnalizowany szczekaniem psów. Trakt prowadził między polami i lasami. A nieraz w jego pobliżu rozciągały się bagna, w których szczególnie chętnie zamieszkiwały wszelkie straszydła i widziadła. Można się bać wszystkiego. 

Podróżni jechali już jakiś czas. Naraz pojawiły się obok drogi na bagnie światełka. Kotłowały się jak snopy iskier i przesuwały na trakt. Podróżni poczuli dreszcze na plecach i ciężki oddech. Tyle nasłuchali się o takich zjawach. Mówiono, że były to przeważnie dusze pokutujące. Przypuszczano, że wśród nich są często geometrzy. Otóż, po zaprowadzeniu uwłaszczenia dokonywano wyznaczania granic gruntów. Nieuczciwi geometrzy dawali się przekupić i wydzielali grunty nierzetelnie. A po śmierci pokutowali jako świetliki strasząc nad wytyczonymi granicami pól i okolicznymi bagnami.
Przerażeni podróżni zobaczyli nie tylko te widziadła, ale usłyszeli pobrzękiwanie łańcuchów. Spłoszone konie stanęły dęba i nie chciały dalej iść. Musieli czekać w lęku i niepokoju do brzasku. Wtedy świetliki zniknęły i wszystko się uspokoiło. Można było jechać do Lipna.

Po powrocie z jarmarku garncarz miał co wspominać przy różnych okazjach. Świetliki zagościły podczas wieczornych opowieści przy obracającym się kole garncarskim.

Didaskalia:

Podstawą tej gawędy są wspomnienia o garncarzu i jego opowieściach, niekiedy niesamowitych, jakie odnotowała Sabina Sebyłowa w książce Moja matka opowiada (Warszawa 1980). Matka autorki była w dzieciństwie sąsiadką przez sień garncarza, a jej szereg ciekawych wspomnień dotyczący dawnego Sierpca znajdziemy w tej publikacji.

Pojawiające się niekiedy na bagnach, torfowiskach i mokradłach ogniki związane były z zapalającym się samoistnie gazem ziemnym (metanem). Zwany był on gazem błotnym i powstawał w wyniku beztlenowego rozkładu substancji organicznych w przyrodzie. Spotykane czasami błędne ogniki kojarzono z duchami pokutującymi za grzechy, zwłaszcza oszukańczych geometrów i szczególnie niegodziwych dziedziców. Niekiedy opowiadano, że pojawiają się w miejscu ukrytego bądź zatopionego skarbu. Twierdzono, że znajdujące się tam złoto wypala się. Niektórzy mówili, że to diabły przetapiają złoto.

Latem w lesie można spotkać świecące podczas godów robaczki świętojańskie zwane świetlikami. Zjawisko to zwane jest biolumine­scencją. Chmary świetlików latające na tle ciemnego lasu wyglądają jak snopy mdłych iskierek. Mogą one zatrwożyć lękliwego wędrowca. Do tego dochodziły fantazja i przywidzenia.

Nie wiemy co widział sierpecki garncarz i co spłoszyło konie mężczyzn jadących na jarmark. Pamięć po niecodziennym wydarzeniu urosła do opowieści rozbudzającej wyobraźnię słuchaczy. 

Jest trochę strasznie? Odważniejszych i szukających wrażeń zapraszam na nocny spacer starą gruntową drogą pośród lasów i bagien. Może trafią się jakieś tajemnicze widziadła.  



Paweł Bogdan Gąsiorowski



Zauważyłeś błąd na stronie?

[x]
O nas | Napisz do nas ^^ do góry


Wszelkie materiały, artykuły, pliki, rysunki, zdjęcia (za wyjątkiem udostępnianych na zasadach licencji Creative Commons)
dostępne na stronach Sierpc online nie mogą być publikowane i redystrybuowane bez zgody Autora.