Czy koniec Świata jest blisko?

Fotografia wykonana z dziedzińca klasztornego, miejsca ukazania się Matki Bożej klerykowi. Jak widać, kościoły pokrywają się tak, jak w opisie w artykule na stronie głównej sierpc.com.pl. Czy ktoś odważy się wyjaśnić jak to się stało na przestrzeni odległego czasu? Stojąc w magicznym miejscu, odwracając się, ujrzymy kaplicę klasztorną, a z boku ołtarz główny kościoła, 2016 r.

Sierpeckie kościoły Farę i Klasztor dzieli spora odległość, ale jest w Sierpcu miejsce skąd zobaczymy obydwie budowle razem w tzw.jednej linii. Na foto ul. Płocka, a te tajemne miejsce to schodki cukierni P. Tułacza, 1.03.2015 r.

Spisano na podstawie prawdziwego zdarzenia w Sierpcu.

Odpowiedzi na pytanie "czy koniec świata jest blisko?" od wieków szukają nie tylko ludzie wierzący. Mimo starań, do tej pory, nie otrzymano jasnej odpowiedzi. Nawet słynny Nostradamus nie wyjaśnił zagadki w sposób zadawalający swoich entuzjastów. Kiedy nastąpi koniec świata, nikt nie wie, ale co czeka chrześcijan odkrył mieszkaniec małej miejscowości na Mazowszu. Tym miastem jest Sierpc - przepięknie położony w dolinie rzeki Sierpienicy, zwany niegdyś miastem czterech narodów: polskiego, niemieckiego, rosyjskiego i żydowskiego. Każdy z nich zostawił ślad swego istnienia w postaci świątyń.

Pewnego dnia w centrum miasta, na ul. Płockiej, rozpędzony samochód zahamował z piskiem opon przed nierozważnym przechodniem, ratując go w ten sposób od ciężkiego potrącenia lub śmierci. Kierowca uchylił szybę i głośno zawołał:

- Boga pan w sercu nie masz, a już "tam" się spieszysz!!! Rozglądaj się, jak nie przechodzisz po pasach!!! - nakrzyczał i odjechał.

Przechodzień wrócił do domu nieswój, ciągle myśląc, co go uratowało? Matka Boża mu się nie ukazała, nie słyszał też innych tajemnych głosów. Więc co?

Po kilku dniach powrócił znowu na pechowe miejsce i uczynił to, co kierowca wtedy mu przykazał. Zaczął się rozglądać i... to przecież niemożliwe! Żyje tyle lat w tym mieście, wokół niego są też wiele starsi i na coś takiego nikt nie zwrócił uwagi? Widoczne trzy kościoły: klasztor, fara, szkolny pokryły się w jednej linii biegnącej środkiem ulicy Płockiej, a w tym miejscu, na tej linii, ocalono mu życie. Pech, przypadek, przeznaczenie czy przepowiednia? Wydarzyło się coś nieziemskiego. Dlaczego i przez kogo został ocalony?

Pewnego razu w księgarni, kiedy przeglądał wydawnictwa, wziął do rąk broszurę z przepowie­dniami Nostradamusa. Jednym tchem przeczytał o czterech strasznych jeźdźcach apokalipsy i pomyślał:

- No tak, cztery, a ja mam trzy! Gdzie szukać czwartego elementu do rozwikłania zagadki?

Po powrocie do domu długo wpatrywał się w plan miasta i feralne miejsce, gdzie się wszystko zaczęło i...

- JEST! - zawołał - jest czwarty! To przecież dawna cerkiew prawosławna, która też znajduje się w mojej "Linii ocalenia" - pomyślał. - To jest znak i trzeba poprowadzić linię do rozwiązania zagadki lub przeznaczenia.

Wziął dużą mapę i narysował dalej linię, która zaprowadziła go do katedry w Płocku, kolebki chrze­ścijaństwa na Mazowszu.

- Ja chyba śnię - powiedział w myślach i rysował dalej. Linia zaprowadziła go do Egiptu, gdzie Jezus został ocalony będąc jeszcze dzieciątkiem.

- Nie do wiary, to przecież znak, że wrócimy do Jezusa do Egiptu! - pomyślał.

Ocalony mieszkaniec zaznaczył wszystkie wspomniane punkty na dostępnych w Internecie mapach i... To niewiarygodne - wszystko się potwierdziło. Chrześcijanie wrócą do swojego nauczyciela, bo droga jest już wytyczona, a zaczyna się w Sierpcu, małym miasteczku niczym w biblijnym Betlejem. Dziwne, że Żydzi jak dawniej będą musieli błąkać się po Świecie, gdyż dla nich zabrakło miejsca na "Linii ocalenia".

W przepowiednie możemy wierzyć lub nie, przyjmiemy je, gdy się wypełnią, ale wtedy może być już za późno. Każdy ma możliwość przyjechać do małego miasteczka na Mazowszu, zobaczyć cztery punkty na planie miasta i sam sobie narysować "Linię ocalenia".