Kilkunastu poszkodowanych w wyniku masowego ataku drgawek w czasie szkolnej dyskoteki, liczne złamania, oparzenia i rany cięte, a w reszcie zawał serca u nauczycielki. Z takimi pozoracjami spotkali się uczestnicy kursu pierwszej pomocy w sierpeckim Ogólniaku.
18 i 19 marca 2017 r. w szkole odbył się już czwarty weekendowy kurs pierwszej pomocy, którego organizatorem jest sierpecka FundacjA-DAM siebie. Dwudziestu siedmiu uczniów Liceum Ogólnokształcącego im. majora Henryka Sucharskiego uczestniczyło w wykładach, ćwiczeniach i pozoracjach, które miały nauczyć ich, jak uratować człowieka.
Z nastoletnimi kursantami pracowała niewiele od nich starsza kadra instruktorska i ich rówieśnicy - członkowie Szkolnej Drużyny Polskiego Czerwonego Krzyża i Harcerskiego Klubu Ratowniczego "Sierpc". I właśnie harcerskim świeczkowiskiem zakończył się pierwszy dzień kursu. Uczniowie nie spodziewali się jednak, że w środku nocy zostaną zaproszeni na dyskotekę, która okaże się pozoracją.
"Najlepsza impreza, na której byłam" - napisała potem ucząca się na kursie Paulina Skarzyńska.
Nagle okazało się, że wszyscy tańczący członkowie kadry dostali ataku drgawek i kursanci musieli uratować ich bez dozoru i pomocy instruktora. Mimo to, w większości przypadków, prawidłowo pomogli poszkodowanym, chroniąc ich głowy przed uderzeniami o beten i sprawdzając oddech, gdy drgawki minęły.
Ten kurs był jednym z wielu wydarzeń ratowniczych organizowanych w Sierpcu za pieniądze, które zbiera FundacjA-DAM siebie oraz rękoma
"PCK-owców" i harcerzy. Podobne kursy odbywały się w dwóch sierpeckich szkołach, fundacja współorganizowała także kursy dla sierpeckich harcerzy, wojewódzkie warsztaty ratownicze i ogólnopolskie zawody w pierwszej pomocy. W 2013 roku Sierpc ustanowił także rekord Polski w najdłuższym nieprzerwanym masażu serca na fantomie - 13 godzin i 31 minut, które "przepompowało" kilkuset mieszkańców miasta.
- Dzięki takim akcjom, kursom, szkoleniom, pokazom, Sierpc jest potencjalnie jednym z miast, w którym duża część mieszkańców otarła się o pierwszą pomoc - mówi Piotr Jaworski, członek zarządu fundacji. - Chętnych na szkolenia mamy, uczyć jest kim, potrzebujemy jeszcze sprzętu i funduszy, a te dostarczają nam na szczęście prywatni darczyńcy. Póki te trzy grupy istnieją, będziemy uczyć dalej - dodaje.
Pieniądze na takie kursy idą niemałe - trzeba zagwarantować materiały opatrunkowe, biurowe, pozoracyjne oraz wyżywienie i transport dla kadry. W organizacji zajęć pomagają na szczęście szkoły, które udostępniają bezpłatnie swoje pomieszczenia, a czasem przyjmują na siebie część kosztów - dyrektorom także zależy na tym, by takie zajęcia się odbywały.