24 lutego 2018 r. odbył się drugi koncert spod szyldu Peryferia, czyli serii, której ideą są kameralne wydarzenia muzyczne związane z szeroko pojętą muzyczną alternatywą. Tym razem scena teatralna sierpeckiego Centrum Kultury i Sztuki gościła dwie nadmorskie formacje poruszające się w klimatach space rocka, jazzu i psychodelii - Lastryko i Lonker See.
Wieczór rozpoczął się koncertem zespołu Lastryko, którzy dzień przed sesją w Radio Gdańsk przyjechali do naszego miasta, aby przedstawić materiał ze swojej debiutanckiej płyty oraz kilka nowych kompozycji. Można było poczuć bliskość morskich fal oraz zapach pożółkłych stron starych powieści science fiction, czyli nieukrywanych inspiracji. Zespół niczym batyskaf poruszał się poprzez post-space rockowe przestrzenie, nie stroniąc od indie rockowych melodii, jak i bardziej rozszumianych gitarowych wirów podbitych pulsującą sekcją rytmiczną.
Po chwili przerwy technicznej na scenie ulokowała się "gwiazda" wieczoru, czyli gdyńskie Lonker See, które nie bez przyczyny w środowisku tzw. niezalu jest już zaliczane do czołówki psychodeliczno-improwizowanych nurtów. Ciekawy jest już sam układ personalny, gdyż gitarowy duet B.Borowskiego i J. Kucharskiej, związanych z niezależną wytwórnią płytową Music Is The Weapon, poszerzony został o dwóch uznanych trójmiejskich muzyków jazzowych, T. Gadeckiego (saksofon) i M. Gosa (perkusja). Muzyka Lonker See bazuje na długich przestrzennych formach, wypełnionych gitarowymi zagrywkami i jazzową improwizacją, choć w dużej mierze instrumentalna, pozwala ukoić zmysły nostalgicznym śpiewem wokalistki. Zespół sprawnie balansuje nastrojem budując oniryczny klimat, a z drugiej strony nie boi się mocniejszego uderzenia dając ujścia freejazzowo-noiseowemu szaleństwu.
Usłyszeliśmy sporo nowego materiału, który zapewne ukaże się na kolejnym albumie, zapowiadanym na wiosnę tego roku, (wydawcą ma być krakowskie Instant Classic). Występ przepełniony był swoistą magią, która wciągnęła zgromadzonych w spektakl rozgrywający się na scenie i równocześnie w wyobraźni poszczególnych słuchających (zespołowi zdarzyło się grać do niemych filmów) oraz pokazując eksperymentalny kierunek ich poszukiwań - T. Gadecki odkładając saksofon grał na flecie oraz czarował za pomocą mis tybetańskich, wszelakich przeszkadzajek i efektów elektronicznych, a B.Borowski klęcząc w dymie przy swoim pedalboardzie generował ściany dźwięków za pomocą gitary, równocześnie dzwoniąc dzwonkami.
Wrażeń było sporo, na pewno był klimat oraz szansa na oderwanie się od codzienności i zanurzenie w muzyczne światy. Cykl Peryferia obrał relatywnie trudny kierunek, próbując zainteresować słuchacza muzyką, która porusza się gdzieś na pograniczu gatunków i zachęcić do samodzielnych poszukiwań. Obserwując wydarzenia w kraju można dostrzec, że coś się w tej sferze zmienia, od kilku lat nabiera rozpędu, co poświadcza chociażby mnogość festiwali i prześwity zainteresowania w mainstreamie. Myślę, że takie kameralne koncerty są w pewien sposób zdarzeniem, które przyczynia się do przesuwania granicy, a zarazem alternatywną opcją na wieczór. Co się stanie dalej?