|
Kasztelanka z Sierpca. |
|
Trzydniowy Międzynarodowy Festiwal Folklorystyczny Kasztelania, jak co roku zgromadził tłumy mieszkańców i mnóstwo przyjezdnych. I to wbrew powtarzanym tu i ówdzie defetystycznym opiniom, że formuła imprezy się wyczerpała i nic nowego już nie będzie. Może i rzeczywiście ciężko sprawić, by występy taneczne różniły się jakoś w sposób znaczny od tych prezentowanych poprzednio, jednak wszystko jak się okazało zależy od doboru uczestników. Poza tym na atrakcyjność całego Festiwalu wpływ mają nie tylko główne prezentacje, ale i koncerty towarzyszące oraz szereg innych dodatków.
I jakby na pohybel całej negatywnej nagonce, zresztą powtarzającej się co roku, sierpczanie tłumnie przybyli, aby wspólnie oglądać występy taneczne, posłuchać ludowej muzyki z różnych zakątków Polski i świata. I nade wszystko spędzić miło czas na świeżym powietrzu.
Tegoroczną Kasztelanię prowadził aktor Stanisław Jaskółka, góral z pochodzenia, który co ciekawe, jako ostatni schodził ze sceny po zakończeniu występów. Porównanie do tonącego okrętu może być raczej nie na miejscu, niemniej w ten sposób okazywał szacunek wszystkim występującym.
Organizatorzy zrezygnowali w tym roku z pary góralskiej w roli konferansjerów, ponieważ, jak to ujęła Dyrektor Domu Kultury, Ewa Wysocka: - Czas na zmiany.
Przed widzami w tym roku prezentowało się dziewięć zespołów wykonujących tradycyjne tańce ludowe.
Z zagranicy przybyli do Sierpca:
- Naoussa Paros - Grecy, z wyspy Paros leżącej na Morzu Egejskim. Istnieją od roku 1993 roku prezentują lokalny folklor poprzez taniec, muzykę i przedstawienia teatralne.
- Chukurtma - Gruzini pochodzący ze stolicy kraju - Tbilisi. Istnieją od 1988 r. Cały zespół tworzy 70 tancerzy i tancerek w wieku od 8 do 16 lat. Łączy ich ogromna miłość do gruzińskiego folkloru. Prezentują regionalne tańce gruzińskie oraz narodowy folklor.
- The Owenabue Valley Traditional Group - trzypokoleniowy zespół irlandzki, prezentujący folkowe utwory w języku angielskim i irlandzkim. Ponadto wykonują tańce irlandzkie.
- Yi-Ma - pochodzący z rejonu Baja California Meksykanie. Istnieje od 1993 r., tworzą ją studenci wyższej szkoły Lazaro Cardenas. Mają reputację najlepszego i najbardziej wartościowego zespołu w swoim regionie.
- Polonijny Zespół Pieśni i Tańca Lechowia - kanadyjska polonia z Toronto. Istnieje od roku 1977, skupiając około 300 osób. Są nie tylko zespołem wykonującym tradycyjne tańce narodowe i regionalne, ale również głównym ośrodkiem kultywowania polskiej kultury w Kanadzie.
Wśród polskich zespołów zaprezentowali się:
- Regionalny Zespół Pieśni i Tańca Juhas - istniejący od 1952 r. Działa w górskiej wsi Ujsoły. Prezentują folklor górali żywieckich, w tym pieśni, tańce i tradycyjne obrzędy.
- Zespól Pieśni i Tańca Ludowego Żory - w jego ramach działają od roku 1995 dwie grupy wiekowe, mające swój własny program. Prezentują tradycyjne tańce ludowe oraz muzykę folklorystyczną.
- Zespół Pieśni i Tańca Blichowiacy - Istnieje od 1948 r. Działa w Łowiczu, w swoim repertuarze przedstawia tradycje i obrzędowość regionu łowickiego.
- Ludowy Zespół Artystyczny Kasztelanka - sierpecki zespół istniejący od 1984 roku. Wykonuje tańce narodowe i regionalne, przy akompaniamencie ludowej kapeli. Tworzy go kilka pokoleń sierpczan.
Każdy wieczór występów tanecznych kończył się koncertem muzycznym. W piątek dla uczestników zagrał meksykański zespół Malembe, wykonujący muzykę południowo - amerykańską oraz rodzimą meksykańską. Gorące rytmy przypadły publiczności do gustu, która żałowała najbardziej, że nie ma możliwości na szaloną zabawę pod sceną.
W drugim dniu gwiazdą wieczornego koncertu był olsztyński zespół Horpyna. Grali na sierpeckiej Kasztelanii już raz, w roku 2002. Tradycyjna muzyka ukraińska i łemkowska w rockowej oprawie poderwała publiczność do zabawy - pod sceną skakało mnóstwo ludzi, choć początkowo sporą część stanowili członkowie występujących na festiwalu zespołów tanecznych. Ich muzyka została bardzo dobrze przyjęta zarówno przez starszych, jak i młodszych widzów - grane przez nich utwory nie pozwalały źle się bawić. Zagrali też wiązankę najbardziej znanych przyśpiewek góralskich, oczywiście w wersji na skrzypce, akordeon, puzon, trąbkę, gitarę i perkusję - a więc ostrzej i ciężej.
Ostatni wieczór należał do Buenos Amigos. Prezentowali covery przebojów latynoamerykańskich, miedzy innymi można było usłyszeć utwory grane i śpiewane niegdyś, ale i obecnie przez: Glorię Estefan, Gipsy Kings, Vaya Con Dios, Jennifer Lopez oraz paru innych. W skład zespołu wchodzą muzycy polscy, afrykańscy, chilijscy oraz Kubańczycy. Pełne wigoru utworu zostały bardzo ciepło przyjęte przez publiczność, która przy ich muzyce po raz ostatni miała okazję się pobawić na tegorocznej Kasztelanii.
Co do koncertów - od razu zasadnicza uwaga - ochrona nie wpuszczała wszystkich na płytę stadionu, a nie od dziś wiadomo, że ludzie siedząc na trybunach bawią się nieszczególnie spontanicznie, dlatego tak chętnie chcieliby iść pod scenę. To, że kilka lat temu na wpuszczano na boisko można było tłumaczyć ryzykiem, że nawierzchnia zostanie zniszczona, jednak już drugi rok na murawie ułożona była dodatkowa drewniana scena, na której właśnie bawili się ci, którym pod tę główną udało się dostać. Może w przyszłym roku wystarczy ją powiększyć, żeby więcej osób mogło na niej skakać. No i zrezygnować z wydzielonego sektora dla gości, który usytuowany jest rokrocznie na bieżni - dla tzw. VIP'ów można by wydzielić taki sektor na trybunach, przysunąć scenę bliżej i dopuścić do niej publiczność. No, ale to tylko luźna propozycja, choć zebrana z kilku wypowiedzi uczestników tegorocznego Festiwalu Folklorystycznego.
Przed rozpoczęciem Kasztelanii, grupa z Kanady i Grecji zwiedzała Sierpc, dopytując się o nasze zabytki i historię. Mimo, że Grecy zabytków i to tych najwspanialszych mają mnóstwo, byli urzeczeni budowlami z cegły, czyli kościołami - inne przez lata istnienia miasta i występujących wówczas pożarów nie miały szansy sie ostać. Poza tym bardzo spodobała im się wiadomość, że w Sierpcu niegdyś mieszkała ludność prawosławna, a budynek sądu postawiono na miejscu zrujnowanej cerkwi. Młodzież wszelkie ciekawostki związane z miastem wchłaniała bardzo chętnie, choć sama zagmatwana historia chwilami była dla nich niezrozumiała. No, ale jak wytłumaczyć Grekom, albo Kanadyjczykom co to były zabory, dlaczego kiedyś mieszkali tu Polacy, Rosjanie, Niemcy, Żydzi, Ukraińcy, a teraz pozostała jedynie ludność polska. Niemniej byli bardzo zainteresowani. Choć największe zdziwienie wywołała w nich inna wiadomość - to, że Sierpc liczy niespełna dwadzieścia tysięcy mieszkańców, a odbywa się tu duży festiwal folklorystyczny. Ale tak to bywa - my nie doceniamy wagi imprezy, a obcokrajowcy są w szoku...
DZIEŃ 1
Sam przebieg XI Międzynarodowego Festiwalu Folklorystycznego Kasztelania ma już utartą ramówkę, choć organizatorzy wprowadzają co roku pewne modyfikacje i dodatkowe atrakcje.
Oczywiście rozpoczęto przemarszem wszystkich uczestniczących zespołów przez miasto, podczas którego tańczono i śpiewano. Już podczas tego korowodu w oczy rzucili się tancerze z Gruzji i Meksyku. Pierwsi w tradycyjnych charakterystycznych strojach i futrzanych czapach. Drudzy, nie tylko w najbardziej charakterystycznych dla tego kraju sombrerach i ubraniach stylizujących ich na meksykańskich cowboy'ów, ale przede wszystkim w barwnych strojach indiańskich z piórami - odwołując się do spuścizny po zamieszkujących onegdaj teren Meksyku Aztekach.
Barwny, roztańczony i rozśpiewany korowód otwierała Młodzieżowa Orkiestra Dęta OSP Sierpc, zamykał go szpaler lśniących i ryczących dwukołowych maszyn - czyli sierpecki Klub Szlif. Pomiędzy uczestnikami korowodu przechadzały się dwa strachy polne na wielkich szczudłach. Co jakiś czas podchodzili do zgromadzonej po obu stronach ulicy publiczności, podnosili za ręce i nogi jakieś dziecko i kołysali - dzieci, zależnie od nastroju, cieszyły się albo płakały, matki jednakowo łapały się za serce. Niemniej wywoływało to powszechną wesołość - a przecież o radość i śmiech chodzi podczas Kasztelanii.
Pochód przeszedł na stadion, gdzie uroczyście otwarto tegoroczny Festiwal i rozpoczęły się występy. Najgorętsze brawa zebrali Meksykanie, którzy swoim tańcem wzbudzili szczery entuzjazm.
Na samym początku spośród uczestniczących w imprezie zespołów wybrano kandydatów na Najsympatyczniejszą Parę i Miss Festiwalu. Werdykt ogłoszono ostatniego dnia.
Wieczorem wystąpił wspomniany już wyżej zespół Malembe, który przybył do Sierpca razem z meksykańską grupa taneczną. Gorąco przywitani przez publiczność dali pokaz latynoskiej energii i temperamentu.
Na godzinę 23.30 zaplanowany był Spektakl Tancerzy Ognia. I tu nastąpił lekki zgrzyt w imprezie. Ponieważ wcześniejszy koncert skończył się szybciej, pokaz został przyśpieszony o pół godziny. Tak więc ci, którzy niekoniecznie chcieli oglądać Meksykanów i przyszli na podaną przez organizatorów godzinę, zobaczyli samą końcówkę występu. No cóż - z jednej strony nie ma co się dziwić, wszak trudno trzymać publiczność przez trzydzieści minut, jednak na takie ewentualności powinna być chyba jakaś tak zwana zapchajdziura. W każdym bądź razie, ci którzy widzieli pokaz, zgodnie twierdzili, że było to ciekawe urozmaicenie programu Kasztelanii. Jednak równie zgodnie twierdzili, iż występujący mogli się bardziej postarać, gdyż pokazywali tylko podstawowe figury i tricki, bez złożonych elementów. Niemniej sam pokaz rzeczywiście stanowił interesujący dodatek.
Na tym zakończył się pierwszy dzień Festiwalu.
DZIEŃ 2
Drugiego dnia, od godziny 10.00 przed Domem Kultury odbywał się Międzynarodowy Jarmark Sztuki, który zorganizowano już po raz drugi. W zeszłym roku stały raptem trzy czy cztery stoiska, w tym było ich trochę więcej. Wystawili się Meksykanie, wystawili i Grecy. Swoje wyroby oferowali lokalni rękodzielnicy, własne obrazy wystawił Florian Kohut, który specjalnie przyjechał aż spod Bielska - Białej. Było stoisko typowo handlowo-promocyjne firmy produkującej farby. Trochę spóźniony, ale w końcu dotarł sprzedawca oscypków, który jechał kawał drogi z Zakopanego, żeby tylko być w Sierpcu.
W tym samym czasie na Placu Europejskim grały zespoły ludowe. Ludzi nie było za wiele - może pora za wczesna (wszak biesiadowali do nocy i trzeba było odespać), może nie doczytali na plakatach, a może po prostu nie chciało się. W każdym bądź razie grupka mieszkańców i przyjezdnych mogła posiedzieć sobie i posłuchać występów.
Oczywiście po południu odbywały się dalej występy taneczne. Entuzjazm publiczności wzbudził występ Gruzinów. Oryginalny podkład dźwiękowy, szalone tańce w wykonaniu chłopców i charakterystyczne dla wschodnich ludów płynięcie po scenie prezentowanie przez dziewczęta - a to wszystko w ciekawej choreografii - nie dziwne, że wzbudziło zachwyt widzów.
Kolejne zespoły, choć równie gorąco witane i oklaskiwane , aż takiej euforii nie wzbudziły.
Z ciekawą inicjatywą wyszli Irlandczycy. Po swoim występie zaprosili wszystkich chętnych przed scenę i rozpoczęła się nauka najprostszego tańca irlandzkiego. Chwilami wyglądało to przezabawnie, kiedy razem tańczyli Irlandka i polski szlachcic w żupanie (czyli ktoś z naszej Kasztelanki). Nadmienić trzeba, że chętnych było bardzo dużo, publiczność jak się okazuje, potrafi się bawić bez skrępowania, trzeba tylko delikatnie zachęcić.
Po kolejnych występach, podczas których prezentowała się również sierpecka Kasztelanka, przyszła pora na występ Horpyny. Publiczność bawiła się znakomicie, jak zresztą pisano już nieco wyżej.
Po ich występie odbyło się Video-Party, podczas którego na ekranie zainstalowanym na scenie wyświetlano teledyski, na płycie stadionu zaś bawiło się kilkaset osób(lekko licząc). Impreza skończyła się późno w nocy, ewentualnie można powiedzieć, że nad ranem - około 2.30.
DZIEŃ 3
Ostatni dzień rozpoczęła msza w kościele Farnym, w której brali udział uczestnicy Festiwalu. Członkowie zespołu irlandzkiego śpiewali, czytali Stanisław Jaskółka, Ewa Wysocka oraz jedna z dziewcząt z Kasztelanki.
Po południu po raz ostatni występowali tancerze - i po raz kolejny szalony entuzjazm wzbudził występ Gruzinów, szczególnie taniec z nożami w ich wykonaniu. Na koniec występów wręczono dyplomy i upominki dla Najsympatyczniejszej Pary i Miss Festiwalu. Miss Kasztelanii została jedna z tancerek z zespołu gruzińskiego, zaś Najsympatyczniejszą Parą ogłoszono przedstawicieli Meksyku. Wszyscy otrzymali pamiątkowe nagrody-upominki, w postaci srebrnych zegarków w gustownych opakowaniach oraz albumy.
Następnie przyszła pora na koncert zespołu Buenos Amigos. Grane przez nich typowe latynoskie utwory przypadły publiczności do gustu. Zresztą o tym zespole i ich występie również pisano juz wyżej.
Wreszcie organizatorzy weszli na scenę i oficjalnie dokonali zamknięcia XI Międzynarodowego Festiwalu Folklorystycznego Kasztelania. W niebo poleciały kolorowe race i fajerwerki.
Festiwal zakończył się.
Poza tym, można jeszcze dodać, że podczas trzech dni imprezy za trybunami zainstalowało się miasteczko gastronomiczno-pamiątkarskie. Jak zwykle można było napić się piwa i coś zjeść. Ponadto cała masa straganiarzy oferowała mnóstwo gadżetów, o które dzieciaki wręcz uwielbiają zadręczać rodziców.
Po przeciwnej stronie ulicy rozstawiło się wesołe miasteczko, tradycyjnie też okupowane przez najmłodszych i trochę starszych. Ponadto wszystkie ławki wokół Jeziórek zajmowali miłośnicy spożywania pod chmurką, jednak ogólnie było spokojnie.
I jeszcze tylko jedna refleksja. Goście zagraniczni w większości są zawsze otwarci, szczerzy i bardziej skłonni do zabawy. Nam, sierpczanom (może i ogólnie - Polakom), niestety brakuje nadal tego luzu i chęci uczestniczenia w zabawie. Może jednak pora przestać udawać strasznie poważnych panów i panie i najzwyczajniej korzystać z życia. Nie trzeba zaraz tańczyć, czy śpiewać, bo nie każdy to lubi czy potrafi - wystarczy na początek przestać krytykować wszystko i wszystkich. I po prostu cieszyć się życiem. Te trzy dni mogą nam dać chwilę oderwania się od szarej rzeczywistości. Nie ma sensu ciągle jęczeć: Że piwo pod parasolami drogie? Od czasu do czasu można chyba wypić mniej, ale posiedzieć na imprezie - a poza tym, czy jest przymus kupowania? Że zespoły komuś nie odpowiadają? Jak nie odpowiadają, to po co taka osoba przychodzi? Za rok, dwa, czy pięć lat też odpowiadać nie będą - bo to festiwal FOLKLORYSTYCZNY, a nie inny i innej muzyki nie będzie - a skoro ktoś przychodzi od paru lat i co roku narzeka, to już całkiem niezrozumiałe.
Osobiście jak trzeba, to bez wahania wytykam uchybienia i krytykuję, to co krytyki aż się domaga. Jednakże, Panie i Panowie, tegoroczna Kasztelania była lepsza od poprzednich. Po prostu miała klimat, jakiego rzeczywiście ostatnio brakowało.
Zresztą zrozumieć trzeba jedno - mamy Skansen, mamy Festiwal Folklorystyczny - nie ma chyba innej drogi, jak budować przyszłość Sierpca, a zatem i swoją, na tej bazie. Centrum przemysłowym na pewno nie będziemy (i dobrze - czyste powietrze jest w cenie), nie odrzucajmy szansy na to, by turyści w Polsce i na świecie kojarzyli Sierpc z takimi właśnie atrakcjami. Na poły żartobliwie można powiedzieć, że mamy szansę stać się głównym Skansenem w Polsce - ale takim, który przynosi korzyści i zysk.
Aha - na koniec jeszcze jedno - chodzą już opinie, iż z tyłu sceny wisiał napis Kasztelania, gdzie podano rok 2005. Otóż jest to kompletna bzdura. Wprawdzie oświetlenie sceny zasłaniało częściowo napis - jednak jak byk stało 2006. I tyle.