Ta impreza odbyła się wprawdzie jakiś czas temu, bo 26 sierpnia, jednak chyba warto wspomnieć o ostatniej w tym roku Biesiadzie Kasztelańskiej, kończącej cały cykl takich imprez w regionie. Pierwsza Biesiada odbyła się 24 czerwca w Ciechanowie, następnie przez kolejnych osiem miast mazowieckich doszła do Sierpca, gdzie odbył się wielki finał.
Chociaż słowo wielki raczej tu nie pasuje.
Liczba uczestników, która wprawdzie nie była niska, nie porażała w porównaniu z latami poprzednimi. Zresztą, choćby Kasztelańskie Dni Sierpca w czerwcu tego roku cieszyły dużo większym zainteresowaniem. Sądząc po wielu komentarzach uczestników, znaczącym powodem tego stanu rzeczy był dobór zespołów występujących przed sierpecką publicznością.
Kiedy w innych miastach można było ujrzeć Lady Pank czy In-Grid, podczas sierpeckiego finału grali i śpiewali: Boys, Bartek Wrona i Urszula (i tradycyjnie, jako pierwszy, zespół grający covery). O ile ta ostatnia zaprezentowała naprawdę swego rodzaju klasę i profesjonalizm, to jej poprzednicy pozostawili po sobie duży niesmak. Granie z playback'u było aż nazbyt widoczne, nieporadność na scenie - ogólnie nie zachwycili swoimi występami (na żywo grał pierwszy, coverowy wykonawca, który wywołał chyba mniej negatywne emocje niż kolejni). Chociaż, oczywiście nie brakowało też osób, które po prostu lubią tego rodzaju muzykę, więc i tak się dobrze bawiły. Niemniej, nie ma co się dziwić, iż z terenu wokół placu, na którym odbywał się koncert, ubywało samochodów. Według wielu relacji, ci którym nie przypadł do gustu repertuar tegorocznych Biesiad bawili się doskonale dalej w klubie w Borkowie Kościelnym, który pękał tego sobotniego wieczoru w szwach.
Za to Urszula, która w światku muzycznym obraca się od końca lat siedemdziesiątych minionego wieku została przyjęta bardzo ciepło. Wśród dobrze bawiącej się publiczności byli młodsi i starsi - widać było nawet osoby, które bez wątpienia doskonale pamiętają debiut Urszuli na antenie radiowej Trójki z utworem Fatamorgana, który wykonywała wówczas z Budką Suflera. W Sierpcu piosenkarka potwierdziła swoją pozycję wśród wykonawców polskich i był to choć jeden jaśniejszy punkt z całości występów scenicznych. Zróżnicowany repertuar, z szybkimi i wolniejszymi utworami, raczej dobrze wpasował się w imprezę - tym bardziej, że pod sceną było zarówno mnóstwo par, które nie tyle się bawiły, co przytulone kiwały w rytm tych spokojniejszych kawałków, jak również nie brakowało osób, chcących trochę poskakać w rytm ostrzejszej muzyki.
Jednak Biesiady Kasztelańskie to nie tylko muzyka, ale i konkursy dla publiczności, całe zaplecze gastronomiczne i oczywiście wszech panujący złocisty trunek, Kasztelanem dumnie się zwący. Chyba specjalnie dla wiecznych tropicieli piwa rozrzedzanego wodą, sprzedawano też piwo w puszkach, co w sumie nie było złym rozwiązaniem - przynajmniej nie dało się zauważyć wszechobecnych do tej pory kolejek przy stanowiskach z nalewakami, przez co uczestnicy mogli więcej czasu poświecić na zabawę pod sceną, bądź skorzystać z którejkolwiek dodatkowej atrakcji. A spośród tych warto wspomnieć o skokach na bungee i karaoke.
Pierwsze, mimo w sumie wysokiej ceny (75 złotych), gromadziło sporo chętnych, drugie było wręcz oblegane, głównie przez młodszą część uczestników. Jak widać, wygłupy z mikrofonem mogą stanowić dobrą zabawę także i u nas.
Nawiązując do wygłupów z mikrofonem, jednym z ciekawszych konkursów skierowanych do publiczności, było śpiewanie znanych piosenek. Dwójka konkursowiczów straszliwie fałszowała, wzbudzając ogromną wesołość publiczności, jednak trzeci uczestnik zaprezentował się bardzo dobrze. Dostał gorące brawa, co bardziej złośliwi komentowali, że jako jedyny wystąpił na żywo, a i tak brzmiał lepiej od tak zwanych gwiazd.
Oczywiście największe zainteresowanie wzbudzało losowanie Škody Fabii Combi. Aby wziąć w nim udział wystarczyło zakupić podczas imprezy cztery Kasztelany, wypełnić kupon i czekać. Szczęście uśmiechnęło się do świeżo upieczonego małżeństwa z Sierpca, dla którego samochód stał się fantastycznym prezentem - wprawdzie już nie ślubnym, ale wątpliwe, by robiło to im jakąś różnicę.
Ci, którzy tego wieczoru wybrali imprezowanie na Biesiadzie, bawili mniej więcej do północy. Na koniec dla zebranych odbył się pokaz sztucznych ogni. Przez kilkanaście minut niebo jarzyło się od kolorowych rac, po czym impreza została oficjalnie uznana za zakończoną.
Następnie wszyscy rozeszli się.
Taka ciekawostka - po imprezie zostały sterty puszek, plastikowych kubków i tak dalej. Rano nie było już po tym śladu. Wielki aplauz dla służb porządkowych.