Porywacz syna Olewnika w sierpeckim sądzie - 14.12.2007 |
2007-12-27 |
Głośna sprawa porwania Krzysztofa O. budzi nadal sporo kontrowersji. Oprócz głównej o porwanie i zamordowanie Krzysztofa toczy się kilka mniejszych, w tym o wyłudzenie znacznej kwoty pieniędzy od rodziny Olewników w Sądzie Rejonowym w Sierpcu. W sierpeckim sądzie obyła się sprawa przeciwko dziennikarzowi Pawłowi K. który jest oskarżony o wyłudzenie pieniędzy w sprawie porwania. Dziennikarz rzekomo miał pośredniczyć w przekazywaniu pieniędzy porywaczom. Sąd nie ustalił komu pieniądze miały być przekazane, a ciekawostką jest fakt iż na dziennikarzu kończy się łańcuszek przekazywania pieniędzy i nie ma świadków na to, że okup w ogóle dotarł do porywaczy. Paweł K. twierdził iż ma kontakty z informatorem więźniem płockiego Zakładu Karnego i ten był dostawcą wielu informacji na temat porwanego Krzysztofa Olewnika. Na działalność dziennikarza Włodzimierz Olewnik przeznaczył 30 tys. zł i jak powiedział zapłaciłby każdą kwotę za wskazanie miejsca pobytu syna. Nie wiadomo co się stało z pieniędzmi. Paweł K. miał przeznaczyć 25 tys. z tej kwoty dla informatora. Twierdził, ze wymiana miała być we Włocławku i, że sam się narażał aby te pieniądze przekazać. Pośrednikiem między Włodzimierzem Olewnikiem, a dziennikarzem był początkowo Grzegorz K. Sąd próbował ustalić czy rzeczywiście oskarżony mógł przekazywać otrzymane pieniądze od Włodzimierza O. za informacje od porywaczy. Na tę okoliczność sąd wezwał przetrzymywanego w łódzkim areszcie jednego z porywaczy Krzysia Ireneusza P. Drugi z porywaczy Wojciech F. mieszkaniec Warszawy powiesił się w olsztyńskim areszcie. Na sali sądowej w Sierpcu był obecny Włodzimierz Olewnik, który ponownie spotkał się z jednym z oprawców swojego syna. Już na poprzedniej rozprawie o wyłudzenie Włodzimierz Olewnik powiedział -W tej sprawie dużo już wyjaśniałem, podejrzewałem też udział policji, teraz przeglądam akta i nie myliłem się co do prokuratora. Prokuratorze ma pan krew na rękach- mówił rozgoryczony Olewnik do obecnego na sali sądowej prokuratora-Nie boje się tego powiedzieć, mam na to dowody i podejrzewałem też, że pan redaktor też może być wmanewrowany w tę sprawę, a jest kilka kwestii które trzeba by dopowiedzieć. Jestem rozgoryczony, ze państwo Polskie mając dowody do tego doprowadza. Jestem kłębkiem nerwów. Okazuje się, że wszyscy mnie oszukali- Dodał. Sąd sierpecki przesłuchał Ireneusza P. na okoliczność przekazywania informacji. Świadek doprowadzony na salę sądową w asyście policji, skuty kajdankami i łańcuchami chętnie udzielał informacji pytany przez sąd, a także oskarżonego dziennikarza. Wbrew pozorom mówił chętnie i nie unikał odpowiedzi.Ireneusz P. mieszkaniec pobliskiego Drobina nie skorzystał z przysługującego mu prawa do odmowy zeznań. Odpowiadał między innymi na pytania zadawane przez Włodzimierza, który za wszelką cenę próbował dociec każdego szczegółu uprowadzenia Krzysztofa. Świadek oświadczył iż nie wie w jaki sposób mogłyby być przekazywane informacje dziennikarzowi. Całą sprawę porwania bowiem oprawcy trzymali w ścisłej tajemnicy. Nie było mowy o kontaktowaniu się z kimkolwiek ze względu na bezpieczeństwo porywaczy. Ireneusz P. powiedział także iż nawet w czasie przewożenia Krzysztofa w różne miejsca nie informowali nikogo. Świadek wskazał dokładne miejsca przetrzymywania Krzysztofa. Mówił, że Krzysztof przebywał w Kałuszynie koło Legionowa gdzie był przetrzymywany od października 2001 roku do połowy sierpnia 2003. Raz był wywożony na bezpośredni kontakt telefoniczny z rodziną. 2 grudnia 2001 roku przewieziono go do Warszawy. Tam dwukrotnie kontaktował się z rodziną i po 2-3 godzinach przywieziony był z powrotem do Kałuszyna. Informacje o miejscu pobytu nie były przekazywane nikomu. Zabrano uprowadzonego z piwnicy. Wojciech F. miał wejść i odkuć go z łańcuchów, potem skuł mu ręce z przodu i potem Krzysztof klęczał na tylnym siedzeniu, był przykryty kocem i miał jeszcze kominiarkę w czasie podróży. Numer kontaktowy wybierał w telefonie Wojciech F., a Ireneusz P. miał tylko przystawić telefon do ucha Krzysiowi. Świadek nie wiedział jaki to był numer. Mówił: wtedy staliśmy jakieś 3 minuty i tyle miał rozmawiać, potem Wojciech F. na mnie mrugnął żebym wyjął baterię i pojechaliśmy w drugie miejsce i tam też był kontakt telefoniczny. Słyszałem tę rozmowę pytał kiedy ślub i jak się czuje Mikołaj wypytywał jak czuje się ojciec. W dwóch rozmowach rozmawiał z trzema osobami. Siedziałem blisko telefon miał funkcje głośnomówiącą. Franiewski mówił, że do 3 minut można rozmawiać, bo potem namierzy nas policja. Krzysztof był zadowolony, że mógł porozmawiać z rodziną. Myślałem, że może dojdzie do przekazania okupu. Ze mną bezpośrednio nie kontaktowała się rodzina Olewnika- Mówił świadek. Wskazał także , że był przesłuchiwany w płockiej komendzie, przy okazji zatrzymania za drobne przestępstwo. Powiedział iż dwóch policjantów było pod wpływem alkoholu i że śmiano się z niego, że taki pospolity człowiek nie mógłby porwać Krzysztofa. Mieli powiedzieć, ze Krzysztof sam się porwał. Ireneusz P. nie puścił wówczas pary z ust. Odsiedział parę dni w płockim areszcie i wyszedł po wpłaceniu kary grzywny. Nawet, kiedy był na celi przejściowej jak twierdzi nie kontaktował się z nikim i informacje o porwaniu nie wyszły od niego. Świadek zeznał iż nikt z porywaczy nie kontaktował się z policją i nie wchodził w układy- Wiem, że policja ma swoich informatorów w świecie przestępczym, ale ja nie przekazywałem ich i nic mi nie wiadomo, żeby Franiewski to robił, chyba że za moimi plecami. O tym, że Krzysztof był przetrzymywany w Kałuszynie wiedziały tylko trzy osoby. Nie dzwoniłem do nikogo, nawet na spotkania z własną żoną się umawiałem osobiście- Mówił świadek -Z wiadomych względów będę ci mówił na ty -Zwrócił się do porywacza swojego syna Włodzimierz Olewnik- Czy pamiętasz datę przewiezienia Krzysia do Kałuszyna- Pamiętam, że porwanie było z piątku na sobotę i poloneza , którym było porwanie zostawiliśmy i dalej pojechaliśmy mercedesem. Potem Krzysztof był na Modlińskiej w Warszawie i zaraz na drugi dzień w niedzielę przewieźliśmy go na działkę Franiewskiego do Kałuszyna- Odpowiedział świadek- Franiewski był ostrożny. Z nikim się nie kontaktował. Nikt z nas nie był powiązany z żadną grupą przestępczą. Nie pytałem nikogo też co się dzieje w mediach. Franiewski mówił, że wszystko to plotki, że jakby coś mieli to by dawno nas pozamykali. Myślałem mimo dręczenia przez dwa lata, że go wypuścimy. Byłem przekonany, ze rodzina Olewników zapłaci. Byli na liście najbogatszych ludzi. Ja nawet sam bym przekazał pieniądze. Żałuję, że nie powiedziałem Olewnikom- Mówił Ireneusz P. Sprawę porwania Krzysztofa prowadził między innymi płocki CBŚ. Detektywi nie raz zastanawiali się dlaczego porwany Krzysztof nie dawał żadnych sygnałów porwania. Przebiegłość porywaczy była zaskakująca. Do dziś jest wiele wątków, które wymagają wyjaśnienia tej sprawy oraz okoliczności porwania syna sierpeckiego biznesmena. Wiele osób jednak przy okazji tej wielkiej tragedii jaką przeżyła rodzina Olewników, czerpało korzyści majątkowe. Sprawa o wyłudzenia pieniędzy przez dziennikarza nie zakończyła się. Sąd sierpecki będzie dalej ją prowadził.
Michał
Komentarze do artykułu: [6]
Marys
2008-04-04 23:14:04 - Niech bedzie wprowadzona kara smierci dosc brutalnosci meczenia dobrych ludzi dosc utrzymywania pasozytow krwiopijcow wyeliminowac ze spoleczenstwa
marek
2008-01-24 12:54:55 - co to za bzdety, przecież ten koleś, już nie jest dziennikarzem,
asiiii
2008-01-01 15:05:03 - szkoda mi panstwa olewnikow tak cierpia
__shchoor__
2007-12-28 18:52:48 - Do autora: Malo konsekwentny jestes, raz piszesz Włodzimierz Olewnik, a raz Włodzimierz O. Człowieku, albo w lewo albo w prawo, bo to smiesznie wyglada. A po drugie, zdrobnienia imion pasuja raczej do brukowcow czy innych tabloidow.
### Maja ###
2007-12-27 22:57:16 - Niestety, ale kara śmierci powinna istnieć w polskim kodeksie karnym
werwa
2007-12-27 22:08:06 - A kiedy sprawa polityka SLD ?
Administrator serwisu nie odpowiada za treść komentarzy zamieszczonych na tej stronie przez internautów
|