Z Krakowa od specjalnej wysłanniczki Sierpc OnLine na uroczystości pogrzebowe pary prezydenckiej
Korespondencja z Krakowa. Od specjalnej wysłanniczki Sierpc onLine
---1---
Witam internautów portalu sierpc.com.pl
Właśnie ruszył prawie pusty autobus Kołobrzeg - Warszawa z Sierpca g. 2.35
Przeżyć osobiście żałobę, pojechać na uroczystość, uczestniczyć w pogrzebie bohaterów, to nie to samo co oglądać sprawozdanie w tv. Gorzej widać, ale przede wszystkim inaczej, bardziej intymnie. Jednocześnie w więzi z czującym tłumem. Tu też można mieć usilną potrzebę modlitwy.
Na dworcu samotnie czekam na autobus do Warszawy (Kołobrzeg 2.35) widać tylko panią z pieskiem na spacerze. O tej porze w Sierpcu spodziewałby się kto tego? W autobusie oprócz kierowcy są 4 osoby. Komfort.
Drobin 3.05 nikt nie wsiada. Płońsk 3.35 także nikogo. W-wa Centralna wyjątkowo szybko już o 4.45 . Wstaje świt. Ruch minimalny na przystanku wrażenie robią mini bilboardy skomponowane ze zdjęć ofiar smoleńskiej katastrofy.
Szybkie info i kupno biletu "Podróżnik". Za 65 zł można jechać do Krakowa i z powrotem. O 5.30 pociąg specjalny TLK rusza do Krakowa. Sporo wolnych miejsc, ale wielu pasażerów to pracownicy mediów. Obładowani obiektywami fotoreporterzy, kamerzyści ze statywami, dziennikarki z notebookami.
Budzące się do życia słońce zaglądające do okien pędzącego 133 km/h pociągu będzie dziś świadkiem niezwykłej ceremonii. Ceremonii pogrzebowej największego polskiego dostojnika, prezydenta Kaczyńskiego, którego legenda właśnie powstaje na naszych oczach. W tej relacji wciąż uzupełnianej w biegu, na ulicy, będącej też swego rodzaju próbą technicznych możliwości portalu, staram się przekazać choć część tej legendy widzianej oczami zwykłej sierpczanki.Dlatego też proszę o wyrozumiałość.
---2---
Kraków, godz. 8.20 wita podniosłym nastrojem; żałobnicy z całego kraju idą ławą, kierując kroki na krakowski Rynek. Podzielono go na 3 strefy: czerwoną z kościołem Mariackim dostępną dla vipów, szarą dla delegacji pomniejszych i białą dostępną dla wszystkich. W tej ostatniej sferze dostępnej dla wszystkich jest dużo miejsca - można się swobodnie przemieszczać wchodząc i wychodząc.
Przejazd konduktu z trumnami pary prezydenckiej z Balic - w całkowitej przejmującej ciszy. Ciszy krzyczącej swą wymową. Gdzieniegdzie spontaniczne oklaski i łzy. Ludzie nie wstydzą się ich i siebie. To prawda, że nieszczęścia Polaków jednoczą… Chwilę później na olbrzymich bilboardach umieszczonych na krakowskim Rynku zbliżenie ceremonii wprowadzenia zwłok do Kościoła Mariackiego i wspólna modlitwa "Wieczny odpoczynek…". Tak, tam zaznają już spokoju. O godzinie 14.00 rozpocznie się uroczysta Msza św. Tymczasem wciąż przybywają nowe grupy z całego kraju krążące miedzy Rynkiem, a Wawelem. Patrzę czy jest jakiś napis, transparent z Sierpca, ale nie dostrzegam nic.
Czas ten skłania do refleksji nad wspólnotą. Wspólnotą jako państwem. Wspólnotą, w której człowiek dojrzewa i zabiega o dobro wspólne. Poczucie lojalności wobec wspólnoty nazywamy patriotyzmem. I tu w Krakowie spotykając różnych ludzi mających poczucie wspólnoty czułam, jak mój górnolotnie mówiąc patriotyzm, jest jakiś inny, stonowany, świadomy dobrego znaczenia słowa Polska; może przez to ciut dojrzalszy.
---3---
Pokonując trudy niewygody podróży wróciłam do domu. Pełna wrażeń i bogatsza o nowe doświadczenia. Ceremonii pogrzebowej opisywać nie trzeba, nie moja to rola. Pragnę jednak podzielić się z Wami drodzy internauci, moimi wrażeniami ogólnym. Na pewno była to uroczystość logistycznie bardzo dobrze przygotowana, choć było to wielkie wyzwanie dla tysięcy osób zatrudnionych zawodowo, bądź jako wolontariusze. Już na dworcu byli ratownicy medyczni obecni wszędzie, gdzie pielgrzymi. Nawet na rowerach z napisem ambulans.
Dziesiątki osób rozdających darmowe wydania popularnych gazet poświęconych przebiegowi uroczystości, plany centrum Krakowa z zaznaczonymi sektorami. Co bardziej zaradni sprzedawali znicze i flagi narodowe. Harcerze pomagający potrzebującym; zagadnięty o drogę zakonnik pomógł nie tylko udzielając informacji, ale pofatygował się niezły kawałek drogi tylko po to, by wyprowadzić mnie z zamkniętego z racji ceremonii, centrum. Wszędzie też przygotowane przenośne toalety. To proza, ale jak bardzo przyziemnie niezbędna. Jeden mankament: zbyt rzadko otwierane przejścia przez jezdnie, co powodowało tłumy ludzi po jednej stronie jezdni, a kilkoro zaledwie po drugiej. Wyjście było jedno - czekać, powodując korek, lub iść ok. 2km, by obejść zamknięcie.
Pogoda dopisała - słoneczko nie zauważyło skupienia większości obecnych i świeciło radośnie. Już tłumaczę użyte przeze mnie określenie - większości. Otóż przemieszczając się z głównego miejsca uroczystości, tj. z Rynku na Wawel, przechodziłam przez urokliwy park, w Krakowie Plantami zwany. Ku mojemu zaskoczeniu, ławeczki oblegali nie tylko odpoczywający żałobnicy, ale również młodzież radośnie i w różnych pozach oddająca się odpoczynkowi. Ot, taki wiosenny piknik, jakby jeden z wielu. Nie mam nic przeciw radości życia, ale dziwnie poczułam się, gdy tuż przed moimi oczyma przejeżdżał kondukt żałobny, a chwilę później dzieciaki jeździły na wrotkach i młodzieżowe pary całowały się. Były to sporadyczne obrazki świadczące bez wątpienia, że mimo żałoby życie biegnie naprzód… I zwycięża nowym pokoleniem, któremu przekazujemy pałeczkę do dalszego biegu.