|
Najstarsi hip-hopowcy w Polsce... |
|
Sierpecki Dom Kultury wypełniony był po brzegi, bilety mimo dość wysokiej ceny rozeszły się błyskawicznie. A to wszystko za sprawą kabaretu Ani Mru Mru.
Już dawno w sali widowiskowej DK nie było takich tłumów mieszkańców - bo chociaż Festiwal teatru, piosenki i tańca oraz spotkania harcerskie gromadzą równie wielki tłum, to w dużej części są to przyjezdni i uczestnicy - głównie dzieci i młodzież. A tu proszę - dorośli ludzie, z własnej woli, płacąc niemałe pieniądze - zapewnili stuprocentową frekwencję.
No ale nie ma się czemu dziwić. Ani Mru Mru to ścisła czołówka polskiej sceny kabaretowej. Niebanalne poczucie humoru, oryginalne pomysły na skecze - no i chyba główny atut, czyli Michał Wójcik, którego samo pojawienie się na scenie wywołuje salwy śmiechu.
Samego występu nie ma sensu opisywać - to tak jakby tłumaczyć dowcip - ich po prostu trzeba zobaczyć. Jednak z uwagi na fakt, iż ich występy bardzo często można zobaczyć w telewizji, wystarczy powiedzieć, że większość skeczy była znana publiczności, co nie przeszkadzało doskonale się bawić. Tym bardziej, że obaj Wójciki (Wójcikowie?) trochę improwizowali i w efekcie powstawało coś nowego. Trzeci członek grupy, Waldemar Wilkołek pojawił się w dwóch numerach.
Nie pokazali całego repertuaru, ale i tak występowali 1,5 godziny. Widzowie doskonale się bawili, gromkimi brawami domagając się bisu. Niestety, Ani Mru Mru dał tylko jeden, jedyny bis i na tym się skończyło. Jednak publiczność zadowolona i w wyśmienitych humorach opuszczała Dom Kultury.
Tyle. Było śmiesznie, sympatycznie i tak dalej. Oby więcej takich występów...